To ostatnia szansa na życie
- Gdy dowiedziałam się, że jestem HER2-low, ulga mieszała się ze strachem. Z jednej strony pojawiło się światełko w tunelu, szansa na kolejną nowość lekową, gdy aktualna terapia zawodzi i lada moment może wystąpić nawrót, a z drugiej strony ta szansa nie jest dla mnie dostępna, bo nie jest finansowana w Polsce – z żalem mówi Anna, pacjentka i wolontariuszka Fundacji Oko w Oko z Rakiem. – Ja tak bardzo chcę jeszcze żyć! Czy tak wiele pragnę? Dla kobiet takich jak ja, z rakiem piersi HER2-low koniugaty, bo o leki z tej grupy chodzi, to ostatnia szansa na życie. Każda z nas zasługuje na to, żeby być skuteczniej leczona. Nie mamy wpływu na to, jaki typ nowotworu nas dotknął. Chcemy jak najdłużej funkcjonować z naszymi rodzinami. Tak strasznie pragnę zobaczyć jeszcze wnuki, że choćby na czworaka, to będę szła po nowy lek, jeśli tylko będzie szansa go dostać.
„Koń trojański”
Zdaniem onkologów przełomem i szansą na odmienienie losu pacjentek z zaawansowanym rakiem piersi HER2-low okazał się, stosowany od niedawna z powodzeniem u pacjentek z HER2 plus rakiem piersi, lek, określany jako „koń trojański”.
- To nowoczesny koniugat, łączący klasyczne przeciwciało skierowane na receptor HER2, z chemioterapią, który wykazuje się wyjątkową skutecznością. Redukuje o połowę ryzyko progresji lub zgonu i prawie dwukrotnie wydłuża czas bez progresji choroby, oddalając w czasie ostateczność, jaką jest paliatywna chemioterapia. Czekamy na ten lek z wielką niecierpliwością i mam nadzieję, że już niebawem będziemy nim mogli leczyć nasze pacjentki w ramach programu lekowego – mówu dr n. med. Agnieszka Jagiełło- Gruszfeld z Mazowieckego Szpitala Onkologicznego w Warszawie. – to, jak na razie, jedyny lek zarejestrowany do leczenia pacjentek z zaawansowanym rakiem piersi z niską ekspresją HER2. Dziś, w momencie wznowy choroby, pomimo zastosowanie tzw. cyklibów, jedyną opcją, jaka pozostaje pacjentkom z zaawansowanym rakiem piersi, jest paliatywna chemioterapia.
Nowoczesny lek zamiast chemii
- Diagnozę otrzymałam dwa i pół roku temu, gdy miałam 32 lata – wspomina Dagmara. – Trójujemny rak piersi, czyli jeden z tych gorszych, gdzie dobrych leków jest mało. Najpierw wycięto mi guz, zrobiono mastektomię, a potem poddałam się 6-miesięcznej chemioterapii. Po czterech miesiącach od zakończenia leczenia okazało się, że mam przerzuty do płuc. I tak zostałam pacjentka paliatywną. Po ostatnich badaniach okazało się, że jestem pacjentką z HER2-low. Że jest dla mnie szansa na przedłużenie życia, że nie wszystko jeszcze stracone, że mogę być jeszcze leczona. Bardzo chciałam mieć nowoczesny lek zamiast chemii. Poczułam ulgę.
Jak podkreśla Justyna Dec, prezes Fundacji Oko w Oko z Rakiem, bycie pacjentką w zaawansowanym stadium raka piersi nie musi oznaczać wyroku. – To początek drogi, na której odpowiednie leczenie i wsparcie medyczne mogą zapewnić wiele lat życia. Dzięki nowoczesnym lekom wiele kobiet z przerzutowym rakiem piersi może prowadzić aktywne życie, jednocześnie kontynuując leczenie. Ważne jednak, by nasz program lekowy podążał za rozwojem medycyny. Chcemy mieć dostęp do nowoczesnych terapii, które dają nam szansę na lepsze leczenie, nawet, a może zwłaszcza wtedy, gdy wcześniejsze metody przestają działać. Każde dodatkowe miesiące i lata życia to czas, który możemy spędzić z bliskimi, realizując swoje pasje i cele.