W opracowaniu „Redukcja palenia papierosów i używania e-papierosów, w szczególności wśród młodego pokolenia Polaków” eksperci podkreślają: tylko kompleksowe podejście do zredukowania palenia może przynieść trwały efekt. Dotychczasowe metody i środki w ocenie ekspertów są nieskuteczne. Mają tego świadomość decydenci w Ministerstwie Zdrowia. W rozmowie z Newserią Biznes wiceminister Waldemar Kraska przyznaje: – Po pandemii musimy zweryfikować swoje plany redukcji palenia, ale jednocześnie zintensyfikować nasze działania, które ograniczą palenie tytoniu. Plany Ministerstwa Zdrowia przewidywały, że w 2030 r. liczba palących Polaków powinna być mniejsza niż 5 proc. Jednak w okresie trzech lat pandemii zachowania społeczne były zdecydowanie inne, niż zakładaliśmy. Pełna izolacja i wymuszone działania epidemiczne spowodowały, że częściej przebywaliśmy w domu, mieliśmy więcej wolnego czasu i wzrosło w tym czasie nie tylko spożycie tytoniu, ale niestety także napojów alkoholowych…
Eksperci z PAN rekomendują między innymi: • podwyższanie cen wyrobów tytoniowych, • ograniczenie dostępności dp nich (choćby przez podniesienie wieku uprawniającego do zakupu używek z 18 do 21 lat), • likwidację wszelkich form ich reklamy i promocji, • uruchomienie programu pomocy osobom uzależnionym od nikotyny, w tym osobom nieletnim, • szeroką edukację zdrowotną ukierunkowaną „na ograniczenie inicjacji i konsumpcji produktów nikotynowych”. Pamiętać należy, że obecnie państwo prowadzi politykę stopniowej podwyżki cen papierosów, o kilka procent. Taka polityka wzrostu cena o parędziesiąt groszy prowadzi, w opinii dr. Pawła Koczkodaja z Narodowego Instytutu Onkologii im. M. Skłodowskiej-Curie, do tego, że konsumenci przyzwyczajają się do wyższych cen. – Tylko drastyczne, jednokrotne podniesienie ceny może spowodować podjęcie decyzji o rzuceniu palenia ze względów ekonomicznych – uważa onkolog. W Australii paczka kosztuje ponad 15 USD. Niewiele mniej w Nowej Zelandii...
Problem w tym, że gdyby dziś wszyscy palacze porzucili nałóg i nie kupili już ani jednej paczki papierosów, to budżet państwa wielce by to odczuł. Szacuje się, że w 2022 r. z akcyzy od wyrobów tytoniowych wpłynęło ok. 26 mld zł. Jako, że akcyza co roku wzrasta, to przychody z tego tytułu, przy wzrastającej liczbie palaczy, również zwiększają się. Podobnie rzecz ma się w przypadku konsumpcji alkoholu. Z tym że alkoholików w Polsce leczy się „na NFZ”, a nałogowców tytoniowych, chcących rzucić palenie, już nie.
– Osoby uzależnione od palenia – w przeciwieństwie do osób uzależnionych od alkoholu czy narkotyków – nie mogą skorzystać np. z pomocy psychologa czy psychiatry. Leki zarejestrowane dla walki z nikotynizmem nie są lekami refundowanymi. Mamy też przychodnie leczące alkoholików, oddziały odwykowe, uporaliśmy się na szczęście z narkomanią, ale z tą największą plagą, jaką jest palenie, jakoś nam daleko do rozwiązań, które proponują inne kraje europejskie – wskazuje b. prezes Naczelnej Rady Lekarskiej, prof. dr hab. n. med. Andrzej Matyja. – Środowisko lekarskie i decydenci odpowiedzialni za organizację systemu zdrowia, ale także i organizacje pacjenckie traktują ten temat po macoszemu. Mówimy o narkomanach, alkoholikach, ostatnimi czasy też o hazardzie, a ten temat palenia papierosów jakoś nam umyka spod publicznej dyskusji.
Według raportu PAN leczenie skutków palenia papierosów (od 2012 r.) kosztowało 7 mld USD. Wpływy z akcyzy – w 2022 r. – powtórzmy wyniosły ok. 4 mld dolarów...