Alexander S. Kekulé (62 l.) jest dyrektorem Instytutu Mikrobiologii Medycznej Kliniki Uniwersyteckiej w Halle. Swoją hipotezę przedstawił niemieckiej telewizji ZDF, a dotarliśmy do tych sensacyjnych wieści przez opiniotwórczy włoski dziennik „La Repubblica”. Zainteresowanie włoskich mediów jest jak najbardziej zrozumiałe, bo niemiecki wirusolog pośrednio obwinia Italię za to, co teraz dzieje się w Europie. Choć zapytany przez dziennikarza ZDF, czy zatem Chińczycy mieli rację, twierdząc, że to Europa jest odpowiedzialna za pandemię, naukowiec odpowiedział: „Nie”. Rozszerzył odpowiedź, stwierdzając: „Różnica polega na tym, że w Wuhan nie wiedzieli, co to jest, podczas gdy w północnych Włoszech pojawiły się już ostrzeżenia z Pekinu, ale były one ignorowane przez długi czas. W Chinach oryginalny wirus został dość szybko zablokowany, co też mogło się zdarzyć u nas, wystarczyło użyć ich metod, które nie były jednak brane pod uwagę”.
Wychodzi na to, że gdyby Włosi nie bagatelizowali ostrzeżeń z Chińskiej Republiki Ludowej, to dziś mogłoby nie być tzw. drugiej fali? Niemiecki wirusolog 99,5 proc. wszystkich obecnych przypadków zarażenia się przypisuje mutacji SARS-CoV-2 pochodzącej z północnych Włoch. Nazywa ją mutantem „G”, który jest bardziej bardziej zaraźliwy od pierwotnego wirus z Wuhan. Wirusolog opowiada się za szybkimi testami, dostępnymi dla każdego, i uważa, że noszenie masek ochronnych na zewnątrz jest „nonsensem”, a jednocześnie jest przekonany, że najrozsądniejszy środek zapobiegania transmisji wirusa, to zwiększony poziom bezpieczeństwa sanitarnego w pomieszczeniach zamkniętych.
Polecany artykuł: