W opinii (nie tylko) prof. Czecha główną bronią w walce z epidemią SARS-CoV-2/COVID-19 są powszechne szczepienia. A z tą powszechność najlepiej nie jest. Dotychczas wykonano ok. 16,8 mln szczepień. Wszystkie szczepionki poza jedną są dwudawkowe. Pierwszą dawkę przyjęło ponad 12 mln obywateli. W pełni zaszczepionych jest prawie 5 mln osób. Polska zamówiła 100 mln dawek szczepionek. – Zakładając, że mielibyśmy całkowity, stuprocentowy dostęp do wszystkich szczepionek, które mają do nas przyjechać, super zorganizowane punkty szczepień, a ludzie nie mieliby barier, nie musieliby jeździć nie wiadomo gdzie na szczepienie, byłyby w miarę dogodne godziny i wszyscy chcieliby się szczepić, to myślę, że jesienią byłoby po pandemii, ale to jest scenariusz hiperoptymistyczny i mało realny – wyjaśnia agencji informacyjnej Newseria prof. Czech, b. wiceminister zdrowia.
Na przeszkodzie optymistycznym prognozom stać może konieczność podawania dodatkowej, trzeciej dawki szczepionki, gdyby pojawiły się warianty wirusa, wobec których szczepionka jest mało- lub w pełni nieskuteczna. Pomorski lekarz wojewódzki Jerzy Karpiński uważa, że Covid-19 zostanie z nami, może trzeba będzie co roku powtarzać szczepienie, tak jak przy grypie. Jednak w jego opinii wszystkie wskaźniki pokazują, że „póki co możemy optymistycznie patrzeć na nadchodzące miesiące i pozwolić sobie na chwilę oddechu”. Optymistą jest niezależny analityk Krzysztof Szczawiński, który już w połowie kwietnia stwierdził w mediach społecznościowych, co tradycyjne media chętnie cytowały, że epidemia COVID-19 w Polsce się kończy. I – z czym raczej nie zgadzają się wirusolodzy, epidemiolodzy i zakaźnicy – że osiągnęliśmy poziom odporności zbiorowej: szacuję, że ponad 20 mln Polaków już się zetknęło z tym wirusem – i dzięki temu następnej już nie będzie...
Tej huraoptymistycznej prognozy i nawet umiarkowanego optymizmu Jarosława Kaczyńskiego zdaje się nie podzielać... Mateusz Morawiecki, które oznajmił (18 maja), że „Naukowcy i lekarze epidemiolodzy przestrzegają nas przed czwartą falą koronawirusa. Ona jest realnym zagrożeniem”, Bez osiągnięcia odporności zbiorowej grozi nam na jesienna, czwarta fala epidemii. PAP podała, cytując mikrobiolog dr Joannę Jursa-Kuleszę, że „czwarta fala koronawirusa może pojawić się jesienią i będzie dotyczyć osób po 65. roku życia – grupy najbardziej narażonej na zakażenie SARS-CoV-2, a także osób w każdym wieku z chorobami współistniejącymi oraz pacjentów z otyłością, która okazała się bardzo istotnym czynnikiem ryzyka”. Pojawiły się opinie, że kolejna fala przypłynie znaczenie wcześniej, już w czerwcu. Sceptycznie nastawiony do polityki przeciwepidemicznej prowadzonej przez rząd zakaźnik dr n. med. Zbigniew Martyka jest przekonany, że jej nie będzie, bo nabyliśmy, jako społeczeństwo, odporności zbiorowej. „Przynajmniej do października, kiedy to, biorąc pod uwagę doświadczenia lat poprzednich, może pojawić się inna mutacja koronawirusa. Jeżeli będzie na tyle różna od znanej nam teraz, to nie zadziała na nią ani nabyta odporność, ani szczepionki”. Specjalista chorób zakaźnych prof. dr hab. n. med. Ernest Kuchar z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego w wypowiedzi dla PAP stwierdził: „Im większy odsetek populacji zostanie zaszczepiony, tym lepiej, ponieważ z każdym zaszczepionym ubywa jedna osoba, od której potencjalnie możemy się zarazić. Im takich osób będzie więcej, tym szybciej uzyskamy ochronę populacyjną, która pozwoli nam trwałe opanować pandemię”...