Nie ma co ukrywać: ta decyzja EMA i wynikająca z niej (wkrótce) decyzja Ministerstwa Zdrowia nie będą przyjęte z pełną aprobatą. Tak samo, jak nie spotyka się z nią dotychczas prowadzony Narodowy Program Szczepień przeciw COVID-19. Świadom tego jest nasz rozmówca. – Spodziewam się, ze zainteresowanie szczepieniami dzieci w wieku od 5 do 11 lat będzie niewielkie. Uważam, że ci dorośli, którzy już się zaszczepili, będą chcieli zabezpieczyć swoje dzieci przed ciężkim zachorowaniem na COVID-19. Pozostali zapewne stwierdzą, że dzieci łagodnie przechodzą przez chorobę, więc nie ma potrzeby, by je szczepić. Niektórzy z tak uważających są przekonani, że tylko dzieci obciążone chorobami itd. mogą umrzeć, gdy zachorują na COVID-19. To trochę trąci eugeniką. Bo czy to znaczy, że jeśli tak jest, to jest to dobrze? – pyta retorycznie nasz rozmówca.
Rozwijając odpowiedź na postawione przez SE pytanie, wirusolog podkreśla, że zaszczepieni (nie tylko przeciw COVID-19, ale także dotyczy to innych chorób) mają to do siebie, że organizm takiej osoby „wielokrotnie krócej wydala z wirusa”. – Przez to redukuje się wielokrotnie współczynnik szerzenia wirusa – dodaje prof. Gut. Chodzi o tzw. współczynnik R (reprodukcji) wirusa. Epidemiolodzy używają go, by śledzić zdolność patogenu do rozprzestrzeniania się wśród ludzi. Jeśli R wynosi 1 (jeden) to oznacza, że jeden zarażony zaraża jedną osobę. Jeśli 3, to trzy. Itd. itd.
By nie kłopotać się wielkością współczynnika R, należałoby zaszczepić prawie 99 proc. populacji, co nie wydaje się możliwe, a tym bardziej w Polsce. – Od lat odra jest zwalczana i prawie udało się tę chorobę, przez szczepienia, wyeliminować, ale antyszczepionkowcy sprawili, że znów jest to groźna choroba. Wracając do szczepień dla dzieci w wieku od 5 do 11 lat... Faktycznie jest tak, że zdolność przekazywania wirusa, jego transmisji, przez takie dzieci jest ograniczona. Dzieci funkcjonują w zamkniętych gronach, przez to nie ma tylu kontaktów, które potencjalnie i praktycznie ma dorosły człowiek. Zatem siłą rzeczy potencjał transmisyjny dziecka jest mniejszy niż u dorosłego. Mówienie jednak, że dziecko nie przekazuje wirusa, byłoby oszustwem. Dziecko, które zachorowało na covida, przechodzi chorobę łagodniej niż dorosły, co nie znaczy, że nie ma tego późniejszych konsekwencji. Od początku epidemii powtarzam: SARS-CoV-2 nie jest strasznym wirusem, jeśli mowa jest o pierwszym zakażeniu. Co to za straszny wirus, przez którego umiera 3 proc. chorych? To nie jest wścieklizna, którą w świecie przeżyły, bez zaszczepienia, tylko trzy osoby. Wirus nie jest straszny, ale – to chcę podkreślić – późniejsze konsekwencje są straszne – podkreśla prof. Gut.
Można spodziewać się, że jeszcze przed wydaniem decyzji o szczepieniu nieletnich 5-11, pojawią się sondaże opinii publicznej z pytaniem: „Czy zaszczepisz przeciw COVID-19 swoje dziecko w wieku od 5 do 11 lat?”.