„Super Express”: – Jak się obserwuje, to co w świecie się dzieje wokół pandemii, to się… w głowie kręci. W Pekinie dezynfekują nogi od stołków, gdy 17 stycznia wykryto tak parędziesiąt przypadków zakażenia koronawirusem, to wstrzymano sprzedaż biletów na igrzyska. W Australii dalej zamknięte mają, od marca 2020 r., granice. A w Europie coraz częściej odchodzi się od epidemicznych rygorów, choć jeszcze niedawno mówiło się, że miejsc dla chorych nie starczy w szpitalach. O co tu chodzi, profesorze?
Włodzimierz Gut: – Większość europejskich krajów ma dużą liczbę zaszczepionych, czyli przygotowanych na zakażenie SARS-CoV-2, co skraca czas trwania choroby i i okres wydalania wirusa. Czasem nawet do zera, ale to rzadkość. W związku z tym postanowiono tam poluzować rygory i zdecydowano oprzeć się w polityce przeciwepidemicznej na zaszczepionych.
– To znaczy, że Europa jako taka postawiła na coś w rodzaju modelu szwedzkiego?
– W Szwecji i Wielkiej Brytanii „grypoldzy” są najważniejszymi doradcami i oni uznali, że najlepiej będzie epidemię „przetrzymać”, bo z nią będzie jak z grypą, ludzie przechorują i będzie wszystko OK. Zapomniano, że COVID-19 to nie grypa i ma inne skutki, skutki opóźnione i jedni i drudzy w pewnym momencie wycofali się z takiej polityki. Teraz najzwyczajniej zmieniła się sytuacja epidemiczna., bo w wielu państwach jest powyżej 70, a nawet i 80 proc. uodpornionej populacji. Czyli mają tyle przygotowanych na zakażenie, więc można się liczyć z tym, że będzie duża liczba zakażeń, ale nie przełoży się to na zagrożenie ani dla służby zdrowia, ani na wielką liczbę zgonów.
– Pan kiedyś powiedział był, zapytany o to, kiedy skończy się pandemia, odpowiedział, że wówczas, gdy Światowa Organizacja Zdrowia ogłosi jej koniec. Tyle, że teraz WHO ostrzega przed – w jej opinii – zbyt wczesnym luzowanie covidowych rygorów.
– WHO jest organizacją urzędniczą opierającą się przede wszystkim, nazwijmy to tak, niektórych grupach eksperckich. One nie są jednorodne i zgodne w poglądach ze sobą.
– A to widać w całym świecie. Jeden ekspert uważa, że 2 plus 2 równa się cztery, a drugi, że pięć…
– To ten drugi jest księgowym…
– Jak już mowa o liczbach. W Polsce rozpoczęto podawać 4. dawkę dla osób z obniżoną odpornością. Tysiąc takich osób się zgłosiło, a grupa ma liczyć ok. 200 tysięcy…
– Podawane są im szczepionki, które nie zawierają replikującego się wirusa. W związku z tym, to co im podaje się ulega przekształceniu – mRNA naśladuje to, co dzieje się w trakcie zarażenia SARS-CoV-2. Jeszcze raz powtórzę, że głównym zadaniem szczepionki jest przygotowanie organizmu na jego zakażenie. Szczepionka nie chroni przed nim, bo przed zakażeniem – tak zawsze żartuję – chroni ściana, czy wszystkie działania pozwalające na utrzymanie dystansu, izolacja, kwarantanna itd. Organizm, który jest przygotowany zachowuje się mniej więcej tak: po kontakcie z wirusem uruchamia mechanizmy obronne.
– Przeciwciała…
– Wszyscy usiłują mówić, że są one wskaźnikiem odporności, tymczasem nie są on czymś takim. Są po po prostu dowodem na to, że wcześniejsze etapy obrony organizmu zostały uruchomione. Przeciwciała mają znaczenie dla wirusa krążącego, bo mogą neutralizować, ale podstawą obrony organizmu są odporność komórkowa i pamięć komórkowa. Jeśli pamięć jest dobrze „ustawiona”, to bardzo szybko uruchamiają się mechanizmy obronne i wirus nie zdąży się namnożyć w takich ilościach, by mógł wywołać w organizmie wielkie spustoszenie.
– Na Litwie odchodzą od certyfikatów zdrowotnych COVID-19, zwanych potocznie paszportami covidowymi. Francja latem też zamierza z nich zrezygnować. Dlaczego? A dlatego, tłumaczą, że skoro zaszczepiony zaraża i niezaszczepiony również, to takie narzędzia tracą sens istnienia…
– Tylko jest jedna różnica. Trochę to przypomina dowcip z czasów II wojny światowej. Spotka się po jej zakończeniu dwóch przyjaciół i jeden pyta drugiego: co robiłeś w czasie wojny? Siedziałem – odpowiada zapytany. Gdzie siedziałeś? Ja? W obozie, a ty? Ja w Londynie. Organizm przygotowany na zakażenie, ulega mu, ale rozwój choroby jest zablokowany na wczesnych etapach i nie dochodzi do tego, co w gruncie rzeczy odpowiada za obraz kliniczny, czyli do tzw. reakcji dodatkowych immunologicznych. Nazywają ten stan różnie, najczęściej burzą cytokininową…
– Mówiąc po chłopsku: do sytuacji, w których organizm zarażonego „głupieje”…
– Można tak to obrazowo określić. U zaszczepionego jest na taką okoliczność przygotowany. Nawet, gdy „wyprodukuje” mniej wirusa. Szanse zakażenia się od zarażonego zaszczepionego są mniej więcej od 5 do 10 razy mniejsze niż od osoby zakażonej i niezaszczepionej. I to jest tzw. gwóźdź programu.
– To pańskim zdaniem słusznie niektórzy rezygnują z paszportów covidowych?
– Skoro mają tylu zaszczepionych, to reszta – ci, którzy sobie nie życzyli szczepień – przejdzie przez chorobą w sposób naturalny. Skoczy wówczas obciążenie służby zdrowia i umieralność, ale nie do takiego poziomu, by zachwiać takim krajem.
– U nas też wieje optymizmem, część środowiska medycznego uważa, że należy stopniowo odchodzić od kwarantanny, rząd na razie nie zamierza korzystać z takich rad. Będzie krótsza izolacja…
– Krótsza izolacja ma sens w przypadku osób zaszczepionych.
– Ludzie nie ustawiają się w kolejkach do szczepień. W końcu słyszą, że choroba wywołana przez Omikrona ma łagodny przebieg…
– Wirusy mają to do siebie, że są zmienne, wskutek czego powstają nowe ich warianty. Jeżeli mamy dobry system nadzoru, to po zakażeniu osobnik jest „wychwytywany”, poddawany izolacji i nie zakaża dalej, a ci, którzy mieli z nim kontakt idą „na kwarantannę” i w ten sposób przerywa się szerzenie wirusa, który dokonał pierwszego zakażenia. To ludzie roznoszą wirusy. W każdej grupie wiekowej jest inny odsetek ciężkich przypadków COVID-19, to opowiadanie o tym, że Omikron jest mniej lub bardziej zjadliwy od poprzedniego wariantu wymagałoby: porównania zachowań w danej grupie wiekowej. A te zmieniają się, ponieważ zmienia się profil wiekowy zachorowań. Teraz dotyczą one młodych ludzi. Jedyne co możemy oczekiwać to trochę mniej zgonów, mniejszego obciążenia szpitali, za to będzie więcej późniejszych następstw. To wynika z biologii wirusów.
– To domyślam się, że nie jest pan zwolennikiem odchodzenia od kwarantanny, paszportów covidowych i tak dalej…
– Trzeba w jakiś sposób utrzymywać kontrolę nad tym, co dzieje się w populacji. Jeżeli zastąpimy sterowany lockdown sytuacją, w której pojawi się 1,5 mln osób w kwarantannie, to będzie lockdown czy nie będzie? Będzie, choć nie będzie trzeba niczego oficjalnie ogłaszać. Odpowiadając na pańskie domysły… Jestem za wprowadzeniem systemu, w którym będziemy mieli kontrolę nad tym, co się dzieje w populacji.
– To znaczy za czym?
– To znaczy: system certyfikatów szczepionkowych, ale według włoskiego systemu. We Włoszech nie wejdzie się nawet do parlamentu, jak się nie ma certyfikatu.
– To już mamy wyjaśnione za jakimi rozwiązaniami pan się opowiada. Znów będę zgadywał: można odnieść wrażenie, że chciałby pan powiedzieć, że pogłoski o śmierci epidemii są grubo przesadzone?
– Tak, wiadomość o śmierci epidemii jest lekko przesadzona.