Jest jedna grupa społeczna, którą ten syndrom zawładnął. Nie od biedy prokrastynację często określa się mianem… „syndromu studenta”. Ok. 80 proc. pobierających naukę na wyższych uczelniach czy to w stopniu licencjackim, czy magisterskim zamiast uczyć się systematycznie, braki stara się nadrabiać tuż przed egzaminami. „Z badań przedstawionych na portalu „Mam to z głowy” (2016) wynika, że Polacy najczęściej zwlekają z czynnościami domowymi. Na pierwszym miejscu znajduje się sprzątanie (niemal 50% badanych), prasowanie, gotowanie oraz pranie. Kolejne na liście zadań odwlekanych, to tzw. zadania zawodowe (15,2% badanych odwleka), czynności biurowe i urzędowe (11,3%), tzw. zadania osobiste kategoria dość pojemna uwzględniająca rozpoczęcie programu diety bądź rzucenie nałogu. Polacy także często odwlekają drobne naprawy i remonty (10,3%) oraz sprawy szkolne i akademickie (9,3%)…” - czytamy w „Czasopiśmie Pedagogicznym”.
Prokrastynacja to zaburzenie psychiczne, które przejawia się patologiczną tendencją do odraczania czynności w czasie. Dotyczy to zarówno podejmowania decyzji, jak i wykonywania obowiązków zawodowych czy domowych. Prokrastynator ma trudności z zabraniem się do pracy, co nie ma żadnego związku z lenistwem. To oznacza, że tego zaburzenia nie da się wyjść łykając wyłącznie leki. Czy naznaczony syndromem studenta jest leniem? Psychologia wyjaśnia to lapidarnie: leń nie ma wyrzutów sumienia, a prokrastynator zadręcza się tym, że nie dopełnił obowiązków. Czy jesteś nadprokuratorem?
Rzecz jasna taki stan chorobowy nie jest śmiertelnym zagrożeniem dla życia i zapewne większość prokrastynatorów nie ma pojęcia, że nimi są. Prokrastynacja od niedawna uznawana jest za specyficzne zaburzenie psychiczne Przewróciło się, niech leży – posprzątam później. Tymczasem… „Prokrastynacja, jak twierdzi profesor Timothy Pychyl – jeden z najlepszych, wieloletnich badaczy tego zjawiska – jest strategią naprawy kiepskiego nastroju. Stajemy w obliczu trudnego, skomplikowanego, stresującego zadania, łączącego się z nieprzyjemnymi emocjami i automatycznie zaczynamy robić coś innego, co pozwoli nam „odciąć się" od nieprzyjemnych emocji. Niestety, choć ta strategia krótkoterminowo pomaga, na dłuższą metę nie działa. Potem i tak musimy wykonać to, co odłożyliśmy (np. odrabianie pracy domowej czy pisanie raportu) bądź zaniedbujemy ważny obszar życia (przykładowo dbanie o zdrowie), a nasz stres i doświadczane przykre emocje są jeszcze większe, gdy robimy coś w pośpiechu, za pięć dwunasta, bojąc się, czy sprostamy” – stwierdza w książce o syndromie studenta „Pokonaj odwlekanie. Rozwiń wytrwałość”, psycholog dr Piotr Modzelewski. I w tytule tej pracy zawarta jest recepta na walkę z syndromem studenta. Na koniec dodać trzeba, że w szczególnych przypadkach może on prowadzić do depresji. A to już jest bardzo poważna choroba.