I nie tylko dotyczące tego, jaki będzie popyt na nie. Względne rozeznanie w tej materii będzie można mieć po analizie zainteresowania szczepieniami przeciwko grypie. Problemy ze szczepionkami przeciwko SARS-CoV-2/COVID-19 mogą być bardziej prozaiczne: czy starczy personelu medycznego, by zaszczepić tymi milionami dawek miliony pacjentów? - Skoro mówi się, że Polska ma zakupić 16 milionów szczepionek na COVID-19, trzeba się zastanowić kto je poda pacjentom. Jeżeli włączymy farmaceutów do szczepień na grypę, to przećwiczymy zasób osób, który będzie można wykorzystać przy powszechnych szczepieniach na koronawirusa – podkreślał (podczas konferencji „Flu Forum 2020) prof. Ernest Kuchar z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, przewodniczący Polskiego Towarzystwa Wakcynologii. I tu pojawia się problem. Całkiem spory. Prawo do wykonywania iniekcji (zastrzyków) mają, lekarze (bez żadnych ograniczeń) i pielęgniarki/pielęgniarze i położne oraz ratownicy medyczni (obwarowane klauzulami). I tylko wykonujący te zawody medyczne mogą „robić zastrzyki”. Nie ma do tego prawa ani fizjoterapeuta (choćby skończył studia na kierunkach ratownictwo medyczne lub pielęgniarstwo), ani – tym bardziej – farmaceuta.
Polscy farmaceuci są gotowi do wykonywania nowych zadań. Uważają, że szczepienia nie są operacjami na otwartym sercu i podołają nowym obowiązkom. Kurs nauki iniekcji dla farmaceutów trwa osiem godzin i składa się z dwóch części: teoretycznej i praktycznej. Kursant przerabia podstawy prawne wykonywania szczepień, zgłębia wymogi przechowywania szczepionek, uczy się przeprowadzania wywiadu z każdym zakwalifikowanym do przeszczepienia. To kurs, bo ukończeniu którego można szczepić ludzi przeciwko grypie. Można go skończyć, gdy się jest farmaceutą w Wielkiej Brytanii. Tam za te czynności farmaceutą płacą producenci szczepionek. Kto u nas by im płacił, nie wiadomo. Raczej wiadomo, że magistrzy farmacji mogą pomóc już uprawnionym do wykonywania zaszczepień, ale nie za darmo.
Przeciwko przyznaniu rzeczonych uprawnień występują lekarze... w Wielkiej Brytanii, Włoszech, no i w Polsce również. Dlaczego? Wszystko przez to, że wywiad przed szczepieniem, konieczny do przeprowadzania przed materialnym podaniem szczepionki, jest czynnością medyczną. Na milion wykonanych w Wielkiej Brytanii w aptekach szczepień rocznie dochodzi do trzech – czterech ciężkich odczynów anafilaktycznych – kontrują zwolennicy rozszerzenia uprawnień dla „aptekarzy” (bardzo nie lubią tego określenia, dlatego jest w cudzysłowie). Tak czy inaczej, jeśli mieliby oni wspomóc lekarzy, to czym prędzej trzeba zmienić prawo. Na koniec trzeba jednak przypomnieć, że przy szczepieniach przeciwko zarazie może pojawić się jeszcze jeden problem natury technicznej: może brakować... igieł. Produkuje się je przede wszystkim w Chinach.