ból brzucha

i

Autor: Shutterstock

Rak jajnika to nie wyrok. Z nim też można długo żyć

2021-05-05 14:59

Każdego roku w naszym kraju raka jajnika diagnozuje się u ok. 3,5 tys. kobiet, najczęściej w wieku około - i pomenopauzalnym, chociaż zdarzają się zachorowania u kobiet dużo młodszych, nawet u nastolatek. Ok. 70 proc. chorych umiera w ciągu pierwszych pięciu lat po diagnozie. Jednak mimo tej mrocznej statystyki pojawiło się światełko w tunelu. Dzięki coraz lepszym technikom operacyjnym i nowoczesnym lekom rak jajnika, jak wiele innych nowotworów złośliwych, ma szanse stać się chorobą przewleką. Można się było o tym przekonać podczas konferencji, jaka niedawno odbyła się w Warszawie. Wzięły w niej udział pacjentki, którym się udało. To bohaterki książki „Jak motyl. Odczarować mity”.

Barbara: Nie wolno się załamywać

Barbara Górka, założycielka i prezes Stowarzyszenia Niebieski Motyl, z rakiem jajnika żyje ponad 9  lat. Zdiagnozowano go u niej w wieku 26 lat. Była wówczas mamą półtorarocznej córeczki. – Pod koniec 2011 roku zaczęłam odczuwać problemy gastryczne, coraz częściej bolał mnie brzuch. Najpierw myślałam, że może samo przejdzie, że może to stres. Ale nie przechodziło. W końcu ból był tak straszny, że nie mogłam się wyprostować. Kiedyś podczas spaceru z mężem i córką ból tak mnie złapał, że poszliśmy na SOR. Tam lekarz zrobił usg i od razu powiedział: - Pani tak szybko już stąd nie wyjdzie…I nie wyszła, prawie od razu na operację.

Po załamaniu, jakiego doznała po diagnozie, wzięła, jak mówi, „raka za rogi”. – Motorem była dla mnie moja córka. Pisałam do niej listy na różne okazje, żeby, jak umrę, wiedziała, jak bardzo ją kochałam. Te listy przechowuję do dziś. A dziś cieszę się życiem, spełniają się moje marzenia, byłam w Ziemi Świętej. Nie wolno się załamywać.

Beata: Nigdy nie byłam tak blisko z mężem jak teraz

- Diagnozę usłyszałam w październiku 2011 roku. Jakieś trzy miesiące wcześniej zaczęłam odczuwać dolegliwości w dole brzucha. Zrobiłam usg, które nie wykazało niczego niepokojącego, nie było żadnego guza. A już w październiku guz miał rozmiar 4 cm, to było 3-e stadium zaawansowania. Tak błyskawicznie się rozwijał! Przeszłam siedem operacji, miałam kilka wznów choroby, kilkadziesiąt chemii w różnych ośrodkach. I – żyję, i mam nadzieję żyć jeszcze długo. Zawsze mogłam liczyć na wsparcie najbliższych, a to w chorobie nowotworowej jest bardzo ważne. Z mężem nigdy nie byłam tak blisko jak teraz.

Krystyna: Urodziny obchodzę dwa razy

- Zachorowałam w 2013 roku. To był już rozsiany po całej otrzewnej nowotwór. Kiedy przechodziłam kolejną operację, operujący mnie profesor powiedział: - teraz to już tylko opatrzność może pomóc…Bo rokowania były bardzo złe. A syn mówił mi wtedy, że gdzieś nawet przeczytał…mój nekrolog. A były w nim tak miłe słowa, że zrobiło mi się ciepło na sercu. „To bardzo dobra kobieta była” – pisano. Ja poczułam, że to znak, że mam żyć. No i wyraźnie opatrzność pomogła. Teraz sobie powtarzam, byle do przodu. A żeby sprawdzić, czy mój mózg, po tylu chemiach, jest jeszcze sprawny, udzielam korepetycji z matematyki, bo przedtem uczyłam w szkole, właśnie tego przedmiotu. I widzę, że mózg działa  dobrze. Dziś obchodzę dwa razy w roku swoje urodziny – te właściwe i te po tym , jak wróciłam do żywych. I często się uśmiecham.

Kiedyś guza wykrywały…krawcowe

Rak jajnika to wyjątkowo agresywny i niezwykle szybko rozwijający się nowotwór, łatwo się rozsiewa. – W raku jajnika nawet mały guzek już może zacząć błyskawicznie dawać przerzuty, najpierw w jamie brzusznej, a potem w całym organizmie – mówi ginekolog onkolog, prof. Włodzimierz Sawicki, prezes elekt Polskiego Towarzystwa Ginekologii Onkologicznej – Nie do rzadkości należą przypadki, kiedy zaawansowanego raka jajnika stwierdzamy u pacjentki, która zaledwie trzy miesiące temu była u ginekologa i wyniki badań były prawidłowe.

Wczesne objawy, które mogłyby wskazywać na raka jajnika, są niespecyficzne i głównie dotyczą przewodu pokarmowego. To np. uczucie pełności w brzuchu, problemy z wypróżnianiem, jak również takie, które mogłyby sugerować zapalenie pęcherza. Kiedyś wykrywały go krawcowe, zwracając uwagę na powiększający się obwód brzucha klientki.

Chore bez mutacji czekają

Podstawą terapii jest leczenie skojarzone: operacja polegająca na usunięciu wszystkich zmian nowotworowych z brzucha oraz chemioterapia. Jednak u ponad 70 proc. chorych bardzo szybko dochodzi do wznowy, potem do kolejnej i znowu kolejnej, tak więc całkowite wyleczenie z tej choroby jest rzadkie.

- Niewykluczone, że nawet rak jajnika będzie mógł stać się chorobą przewlekłą, jeśli zapewni się pacjentkom dostęp do takich leków, które pozwolą na wydłużenie czasu do progresji choroby, do kolejnego nawrotu – mówi prof. Sawicki. – Ale to nie wszystko. Istotne jest, żeby chore z rakiem jajnika mogły leczyć się w wyspecjalizowanych ośrodkach, takich, jakie zostały stworzone dla kobiet z rakiem piersi. Jeśli chodzi o nowoczesne leki, to one już się pojawiły, są to np. inhibitory PARP, nowa grupa leków molekularnych, hamujących wzrost nowotworów czy inhibitory angiogenezy, czyli rozwoju naczyń krwionośnych w guzie. W naszym kraju inhibitory PARP są dostępne tylko dla chorych z mutacją genów BRCA1/2. Chore bez tej mutacji, a jest ich dużo więcej, takiej możliwości jeszcze nie mają.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze artykuły