Światowe media informują o konferencji prasowej BioNTech-u, podczas której (22 grudnia) jej dyrektor generalny Ugur Sahin powiedział, że „nie ma dowodów" na to, by szczepionka stworzona wspólnie z amerykańską firmą Pfizer nie działała na brytyjską mutację koronawirusa. Mówił, że dotychczas wykryto już ponad 20 różnych mutacji SARS-CoV-2 i każda z nich została przebadana. W każdym przypadku stwierdzano, że mutacja wirusa „nie przeszkadza” działaniu szczepionki Comirnaty. Sahin oznajmił, że jego firma przetestuje w ciągu najbliższych dwóch tygodni jej działanie na mutacyjny wariant koronawirusa.
Z przekonaniem stwierdził, że szczepionka będzie skuteczna. „Prawdopodobieństwo, że nasza szczepionka zadziała ... jest stosunkowo wysokie”. Ale w razie potrzeby moglibyśmy technicznie dostarczyć nową szczepionkę w ciągu sześciu tygodni”. Co miał na myśli szef wspólnika Pfizera, tego nie wyjaśnił. Ich produkt jest już dopuszczony, najczęściej warunkowo, w ponad 45 krajach, w tym w Wielkiej Brytanii, Stanach Zjednoczonych i Unii Europejskiej (w 23 z 27 państw członkowskich).
Jak stwierdził szef BioNTech-u białka w wariancie brytyjskim są w 99 proc. takie same jak w dominujących szczepach i dlatego firma ma „naukowe zaufanie”, że szczepionka będzie skuteczna. - Uważamy, że nie ma powodu do zmartwień – uspokajał Şahin. I oby miał rację. Strach pomyśleć co by było, gdyby się pomylił.
Polecany artykuł: