Z badania internetowego przeprowadzonego wśród dyrektorów szpitali przez portal rynekzdrowia.pl wynika, że niedobory kadrowe w naszym szpitalnictwie, to problem numer siedem! Braki kadrowe uznało za problem numer jeden tylko/aż 40 proc. respondowanych dyrektorów. Najczęściej, jako na zasadniczy problem, wskazywano (89 proc.) na wzrost cen w czasie epidemii SARS-CoV-2/COVID-19 środków do dezynfekcji i ochrony osobistej. Dla 69 proc. badanych głównym problemem było – podaje rynekzdrowia.pl - „niewykonania świadczeń wynikających z kontraktu z NFZ”. Nieznacznie mniejszym problemem dla kierujących szpitalami (64 proc.) była „duża presja płacowa ze strony pracowników”, czyli żądania podwyżek wysuwane przez personel. Kto wie, że główny powód (wzrost cen środków dezynfekcyjnych i ochrony osobistej) nie przybrałby jeszcze większych wymiarów, gdyby nie pomoc zewnętrzna. W ankiecie 83 proc. dyrektorów zaznaczyło, że korzystało z takiego wsparcia.
„Badanie potwierdziło, że epidemia COVID-19 obnażyła wszystkie bolączki naszego szpitalnictwa. Niedoszacowanie procedur, rosnące koszty materiałów, potęgujące się z roku na rok deficyty kadrowe (dotyczą zarówno lekarzy, jak i personelu pomocniczego), wreszcie presja płacowa” – sumuje raport Wojciech Kuta, naczelny „Rynku Zdrowia”. Raport „Zachowania i postawy podmiotów leczniczych wobec usług outsourcingowych”, choć przygotowany na podstawie badania, w którym uczestniczyło 58 dyrektorów szpitali, wydaje się wiarygodny dla określenia tego, co najbardziej przeszkadza im w prowadzeniu statutowej działalności.
Raport „Rynku Zdrowia” był sporządzony na podstawie badania internetowego przeprowadzonego od czerwca do sierpnia. Wszystkie wymienione (i pominięte w tej informacji) problemy miały wpływ na funkcjonowanie lecznictwa zamkniętego w czasie pandemii SARS-CoV-2/COVID-19. Autorzy innego, szerszego w treści i wnioskach raportu „Jak przygotować polską ochronę zdrowia na kolejne epidemie...” przygotowanego pod auspicjami Instytutu Jagiellońskiego (wkrótce zostanie upubliczniony) stwierdzają, że pandemia COVID-19 uwidoczniła w sposób dramatyczny niewydolność szpitalnego lecznictwa zamkniętego w obliczu kryzysu jakim jest epidemia. I wyliczają takie oto problemy (wśród nich są i takie, na które wskazywali ankietowani przez „Rynek Zdrowia):
▪ brak wystarczającej liczby miejsc w szpitalach dla pacjentów zarówno tzw. covidowych, jak i cierpiących na inne choroby;
▪ brak wystarczającej ilości sprzętu medycznego, w tym respiratorów;
▪ brak wystarczającej ilości tlenu lub przeciążenie instalacji gazów medycznych mogące skutkować ich uszkodzeniem;
▪ niewystarczająca liczba stanowisk intensywnej terapii;
▪ braki kadrowe, w tym niewystarczająca liczba personelu zdolnego do leczenia najciężej chorych;
▪ braki w wyszkoleniu kadry (np. w zakresie obsługi respiratorów);
▪ braki wystarczającej ilości środków ochrony osobistej, tj. maseczek, kombinezonów;
▪ przepełnienie szpitali;
▪ nieprzyjmowanie pacjentów do szpitala;
▪ nieprzystająca do sytuacji wyjątkowej organizacja pracy personelu;
▪ brak koordynacji;
▪ niewłaściwe finansowanie świadczeń.
W Polsce mamy ok. 950 szpitali. Około, bo ich liczba zmniejsza się. To o 100 więcej niż było w 2010 r. Zdaniem marszałka Senatu, kardiologa prof. Tomasza Grodzkiego winno ich być maksimum 130. Lecznictwo zamknięte kosztuje. Analizując badania „Rynku Zdrowia” można stwierdzić, że u podstawy każdego z problemów trapiących dyrektorów szpitali leżą, a jakże, pieniądze. Możliwe, że zredukowanie bazy szpitalnej poprawiłoby finanse szpitali. Czy poprawiłoby dostępność pacjentów do świadczeń medycznych? Tu eksperci przedstawiają różne opinie. To już jest jednak temat na inny materiał.
Polecany artykuł: