– Nagle ocknąłem się w szpitalu, na oddziale ratunkowym, o czym poinformowała mnie jakaś pielęgniarka. Prawie nic nie widziałem, krew płynąca z rozbitej głowy zalewała mi oczy. Po raz kolejny straciłem przytomność, a kiedy znów ją odzyskałem, już po opatrzeniu wszystkich obrażeń, lekarz poinformował mnie, że miałem dużo szczęścia. Znaleziono mnie leżącego przy krawężniku, o który musiałem uderzyć, wracając z tej imprezy. Tak, byłem mało przytomny, ale sam nie rozumiem, jak to się stało. Może coś mi zaszkodziło? Bo przecież piłem tylko piwo… Ile, no, nie liczyłem, kilka butelek, ale upić się do nieprzytomności piwem… To chyba niemożliwe…
Piwo jest bagatelizowane
– Widzę takiego pacjenta i od razu wiem, że on musiał nieźle wypić, że te promile jeszcze w nim buzują, choć z całą pewnością trafił do nas w kilka godzin po spożyciu – mówi dr Sylwester Gmerek, lekarz rodzinny, z ponad 10-letnim doświadczeniem pracy na SOR, zajmujący się badaniem kierowców po spożyciu alkoholu. – Na SOR często trafiają z wypadków, nierzadko kończących się dramatycznie. Przez te 10 lat mojej pracy na SOR miałem do czynienia z tysiącami takich przypadków. I co najbardziej mnie szokowało, ci pijani pacjenci jakże często tłumaczyli, że oni nie wiedzą, jak się doprowadzili do takiego stanu, bo pili…tylko piwo! Na pytanie, a ile tych piw było, odpowiadali, że kilka, no ale przecież piwo to żaden alkohol. To taki „napitek”, to taki „niby alkohol”, takie „pół alkoholu”! A tak w ogóle, to oni alkoholu nie piją, tylko od czasu do czasu piwo.
A ileż to razy słyszałem: „Wypiłem tylko 2, no, może 3 piwa”. I dziwili się, że tak ich „ścięło”. A to, że ma w sobie mniejszą zawartość alkoholu etylowego, nie znaczy, że alkoholem nie jest. I tak samo, jak inne rodzaje alkoholi, może szkodzić, bo ma taki sam wpływ na nasz organizm.
Piwa też są różne
Dziś mamy na rynku różne rodzaje piw, od tych bezalkoholowych po te alkoholowe, z różną zawartością „procentów”. Im wyższe są te wielkości, tym łatwiej się upić. Na dodatek modne stały się piwa z różnymi dodatkami smakowymi, które mogą okazać się szczególnie zdradliwe.
– A efekty po wypiciu takich wynalazków bywają nawet bardziej groźne, bo ludzie myśląc, że to są takie mniej szkodliwe kolorowe orzeźwiające napoje i piją je bez ograniczeń – mówi anestezjolog, jeżdżący do takich „piwnych alkoholików” na odtrucia. – I niestety, jak obserwuję, takich wizyt jest dużo więcej po weekendowych imprezach grillowych. Grill bez piwa? Dla wielu osób wydaje się to niemożliwe. A alkohol to alkohol. Oczywiście nie chodzi o to, żeby w ogóle sobie odmawiać szklaneczki piwa czy kieliszka wina, ale o to, żeby zachować umiar. A przede wszystkim mieć świadomość, że piwo to też alkohol.