Tak się dzieje np. w Chorzowsko-Świętochłowickim Przedsiębiorstwie Wodociągów i Kanalizacji. Pracownicy poirytowani „dobrowolnymi” szczepieniami, do których dyrekcja „zachęca” tym, że niezaszczepieni mogą być skierowani na bezpłatny urlop, przekazali lokalnemu portalowi tarnogorski.info pismo, w którym „Zarząd Spółki informuje, że na mocy proponowanych zmian do ustawy o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19 (…) skorzysta z wszelkich dostępnych narzędzi i rozwiązań w zakresie oddzielenia pracowników zaszczepionych od niezaszczepionych i tym samym osoby niezaszczepione mogą zostać skierowane na urlop bezpłatny”.
Zwróćmy uwagę na to, że rząd wzbrania się od ponad półtora miesiąca przez prawnym wprowadzeniem takiego obowiązku, a gminna spółka już jest gotowa, by realizować je w praktyce. W mediach społecznościowych nie brakuje informacji, że co bardziej niecierpliwi przedsiębiorcy (rektorzy szkół wyższych itd.) wyprzedzają parlament/rząd w legislacji przewciepidemicznych działań. W wzmiankowanej firmie na razie straszą/informują, ale na tyle skutecznie, że w części załogi spotkało się to z nieprzychylnym przyjęciem. Wydaje się, że takie „inicjatywy” bardziej szkodzą sprawie niż jej pomagają.
Tymczasem w TVN24 (13 października) minister zdrowia Adam Niedzielski (pół)jasno dał do zrozumienia, że pracodawcy, którzy już chcieliby działać „w zakresie oddzielenia pracowników zaszczepionych od niezaszczepionych”, muszą uzbroić się w cierpliwość. I choć inicjatywa takiego modelu działania wyszła od związków zawodowych pracodawców jeszcze z początkiem lata, to nie należy spodziewać się, by rząd je prawnie usankcjonował z początkiem jesieni. Oto bowiem minister Niedzielski przyznał, że projekt odpowiedniej ustawy jest w tzw. przygotowaniu, ale… I tu mamy coś nowego w rozlicznych „covidowych” wypowiedziach szefa resortu zdrowia. Coś co pewnie można poddać głębokiej analizie, na zasadzie szkolnej kwestii „co poeta miał na myśli…”. Otóż dr Niedzielski w TVN24 stwierdził: „My będziemy ten projekt trzymali na cięższe czasy. Patrzymy sobie na różne parametry. Nie mówię tylko o epidemicznych wielkościach, ale też o pewnych preferencjach społecznych. Bo podejmowanie decyzji dotyczących walki z pandemią to nie jest tylko podejmowanie decyzji rekomendowanych przez ekspertów epidemicznych, bo tu trzeba uwzględniać o wiele więcej elementów – gospodarcze, społeczne itd.” Co minister rozumie pod pojęciem „cięższe czasy”?
Najczęściej mówiło się, że obowiązkowym szczepieniom będzie w Polsce podlegać w pierwszej kolejności personel medyczny. Taki obowiązek istnieje we Francji od połowy września. Rzecz w tym, że gdyby u nas wszyscy się szczepili, jak medycy, to mielibyśmy najwyższy poziom tzw. wszczepienia w Europie. Bez kilku procent prawie wszyscy medycy zaszczepili się. Dodać trzeba, że w zamrożonym projekcie ustawy pozwalającej pracodawcy na sprawdzenie, czy jego pracownik jest zaszczepiony, medycy podlegaliby obowiązkowi szczepienia przeciw COVID-19. A statystycznie w Polsce proces szczepień ma się następująco: