Jeszcze kilka lat temu świat europejski drżał przed tą chorobą. Ślad po tym widać było w... działaniach przeciwko koronawirusowi. Niektórzy ratownicy medyczni operowali w pomarańczowych ochronnych kombinezonach. Także w Polsce. Przygotowano je na wypadek, gdyby ta tropikalna choroba przywędrowała i do nas. Ebola (EVD), znana wcześniej jako gorączka krwotoczna Ebola jest chorobą wirusową. Wirus przenoszony jest na ludzi z dzikich zwierząt (takich jak nietoperze owocowe, jeżozwierze i małpy naczelne) Rozprzestrzenia się w populacji poprzez bezpośredni kontakt z krwią, wydzieliną, narządami lub innymi płynami ustrojowymi osób zakażonych oraz z powierzchniami oraz materiały (np. pościel, odzież) zanieczyszczone tymi płynami. Średni wskaźnik śmiertelności przypadków EVD wynosi około 50 proc. Wskaźniki śmiertelności przypadków wahały się od 25 do 90 w poprzednich epidemiach. A w DRK tych epidemii od 1976 r. było już dziesięć! Z ostatnią walczono przez dwa lata.
Zaszczepiono ponad 4,7 tys. osób. Kontroli poddano ponad 114 tys. podróżnych. Wszystko to po to, aby pomóc wykryć i powstrzymać dalsze rozprzestrzenianie się wirusa. Władze DRK miały ogłosić koniec epidemii już w kwietniu. Na wschodzie tego kraju (2,3 mln km kw. powierzchni) znów stwierdzono nowe ogniska zachorowań, co przedłużyło cały proces. W sumie odnotowano 3463 zakażeń wirusem Ebola oraz 2277 zgonów. Po raz pierwszy epidemia wybuchała w 1976 r., nad rzeką Ebola. To tam odkryto wirus ją wywołujący. W DRK Ebola wybuchała najczęściej, dwukrotnie częściej niż w innych państwach Afryki. Największa epidemia tego wirusa miała miejsce w Afryce Zachodniej w latach 2013-2016, kiedy to śmierć poniosło 11,3 tys. osób z Gwinei, Liberii i Sierra Leone. W likwidacji ostatniej fali epidemii Eboli uczestniczyło 800 wolontariuszy WHO. Od 25 czerwca nie są już w DRK potrzebni. Eksperci uważają, że prędzej czy później nadejdzie kolejna fala.
Polecany artykuł: