Z tą świadomością zbyt dobrze nie jest – mówiono podczas ponad 2-godzinnej debaty specjalistów zorganizowanej przez Polskie Towarzystwo Ginekologii Onkologicznej i krajowego konsultanta w tejże ginekologii. Dlaczego tylko co czwarta Polka, która dowiedziała się, że dopadł ją rak jajnika, nie umiera? Nie tylko dlatego, że jest to drugi, po raku trzonu macicy, najczęstszy nowotwór żeńskich narządów rodnych. Dlatego także, iż objawy tej choroby nowotworowej są niecharakterystyczne i występują dopiero w zaawansowanym stadium choroby. I tu jest pies pogrzebany. Nie ma badań przesiewowych w kierunku tego raka (jakim jest dla raka piersi – mammografia), więc gdy się systematycznie nie składa wizyt w gabinecie lekarza ginekologa, to… No właśnie. Z badań socjologicznych wynika, że kobiety w Polsce dwukrotnie częściej chodzą do stomatologa niż do ginekologa. Czym to może skutkować? Proste – wcześniejszym lub późniejszym rozpoznaniem choroby.
Prof. Aneta Chudecka-Głaz, specjalista ginekologii onkologicznej i położnictwa, przypomina paniom, że rak jajnika zwany cichym zabójcą wcale takim cichym nie jest, bo daje mnóstwo objawów. Problem w tym, że najczęściej są one podobne do tych, które dają choroby gastryczne. Objawem tej raka jajnika może być także częstomocz. W onkologii istnieje pojęcie indeksu symptomów. Jeśli bóle np. bóle brzucha występują co najmniej 12 razy w miesiącu, to nie należy iść do dentysty, ale do ginekologa. Gdy choroba jest wykryta w I stopniu klinicznym jej rozwoju – 90 proc. pacjentek wyjdzie z niej. W III i IV – a na tym etapie rozpoznawanych jest w Polsce 70 proc. przypadków – szansę na przeżycie 5 lat będzie miało tylko 20 proc. chorych. To są liczby, których nie trzeba komentować.
Tymczasem wiele kobiet, u których późno zdiagnozowano nowotwór, nie uważa, by ból brzucha był powodem do odwiedzin i rodzinnego lekarza. Wierzy w moc różnych tzw. suplementów diety. Z różnymi tego skutkami. – Nieefektywne leczenie dolegliwości gastrycznych przez 3-4 tygodnie powinno niezwłocznie skłonić kobietę do konsultacji z lekarzem – radzi prof. Mariusz Bidziński, krajowy konsultant w dziedzinie onkologi ginekologicznej. Wszystkim tym paniom, które w bliskiej rodzinie miały/mają choćby i jedną osobę, która choruje/chorowała na raka, również poleca systematyczne wizyty u ginekologa. Taka jest konieczność, gdy należy się do grupy wysokiego ryzyka zachorowania na nowotwory złośliwe. Prawie z każdej choroby nowotworowej można się wyleczyć, jeśli tylko odpowiednio wcześnie ją zdiagnozowano, a leczeniem zajęli się specjaliści z wykorzystaniem najskuteczniejszych terapii.
W Polsce trzy ośrodki onkologiczne specjalizują się w leczeniu raka jajnika. Mają one certyfikaty Ovarian Cancer Units. Jednak leczeniem zajmuje się jeszcze dziesiąt innych placówek. W województwie mazowieckim jest ich 27. Certyfikację dostaje się, gdy leczy się rocznie min. 50 pacjentek. Te bez certyfikatu leczą po kilka, bywa nawet, że i dwie pacjentki w ciągu roku. To prowadzi, używając języka wojskowego, do rozproszenia sił. – Ośrodki regionalne nie koordynują ścieżek terapeutycznych, przez co chore tracą szansę na kompleksową i optymalną opiekę – podkreśla prof. Bidziński. To ważne, bo zwiększa się dostęp do nowoczesnych i skutecznych terapii. Traci to wszystko w swym potencjale, jeśli choroba jest rozpoznawana w III, a tym bardziej, w IV stopniu klinicznym jej rozwoju. Konkluzja? Warto być czujną onkologicznie – jak to powiedziała prowadząca debatę Ewa Drzyzga.