„Szczepienie COVID-19 szczepionką na bazie mRNA wykazało istotny związek ze zmniejszonym ryzykiem bezobjawowego zakażenia SARS-CoV-2, mierzonego podczas przedproceduralnych badań przesiewowych molekularnych. Wyniki tego badania pokazują wpływ szczepionek na redukcję bezobjawowych infekcji, uzupełniając wyniki randomizowanego badania u pacjentów z objawami” – czytamy na stronie Oxford Academy. „Już pierwsza dawka szczepionki (mRNA) zmniejszała ryzyko bezobjawowego zakażenia ok. 5-krotnie (vs osoby niezaszczepione)” - informuje za brytyjską uczelnią prof. Wojciech Szczeklik.
Może zdarzyć się, że szczepionki całkowicie chronią przez „chwyceniem” SARS-CoV-2. Tak idealna sytuacja jest możliwa, a taka odporność nazywa się sterylizującą. Nie ma jeszcze wyników badań dotyczących wpływu szczepionek na odporność sterylizującą. To dlatego, że nie ma takich wyników, zaszczepieni nie są zwolnieni od obowiązku noszenia masek, „bo mogą zarażać”. Pamiętać trzeba, że szczepionki, wg ich producentów, mają chronić przed ciężkobjawowym zachorowaniem na COVID-19. Jeśli szczepionka ma taką a nie inną skuteczność, to oznacza to, posługując się językiem obrazowym i laickim, że na tyle procent jest pewność, że gdy zaszczepiony się zarazi, to nie wyląduje w szpitalu, na sali intensywnej terapii, podłączony do respiratora.
To szczególnie ważne jest dla osób, które szczególnie narażone są na ciężki przebieg choroby, gdy dopadnie ich SARS-CoV-2. Ryzyko hospitalizacji jest zwiększone o 30 proc. u otyłych, o 26 proc. u osób z nadciśnieniem tętniczym, o 21 proc. u tych, którzy są chorzy na cukrzycę typu 2 i „tylko” o 12 proc. dla cierpiących na niewydolność sera. Tak wykazały badania przeprowadzone przez amerykańskie NIH (National Institutes of Healt – Narodowe Instytuty Zdrowia) na grupie 900 tys. pacjentów leczonych w szpitalach USA w listopadzie 2020 r.