Szacuje się, że ponad 285 mln ludzi na świecie cierpi z powodu upośledzenia widzenia, a u 42 proc. z nich rozwinęło się ono w wskutek nieodpowiedniej korekcji wad wzroku. Niewidomych w świecie jest 36 mln (w Polsce – ok. 90 tys.). Do połowy 2050 r. może być ich 115 mln. Niewidzenie lub słabowidzenie bywa wrodzone lub nabyte - skutkiem chorób oczu. Zaćma, jaskra, cukrzyca, wysiękowe zapalenie oczu AMD mogą skutkować całkowitą utratą wzroku. Większość tych przypadłości doskwiera wraz z wiekiem. Społeczeństwo starzeje się, przybywa osób z poważnymi dysfunkcjami wzroku. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) uważa, że aż 85 proc. zaburzeń widzenia można zapobiec (lub osłabić ich postęp) poprzez wdrożenie kompleksowych działań profilaktycznych, diagnostycznych i leczniczych. Tak jest np. z zaćmą, która operacyjnie jest leczona, bo zmętniałą soczewkę zastępuje się sztuczną, która jest… lepsza od naturalnej! Jeszcze groźniejszą chorobą jest AMD (Age-related Macular Degeneration), czyli zwyrodnienie plamki żółtej związane z wiekiem jest schorzeniem siatkówki powodującym utratę widzenia centralnego. W Polsce schorzeniem AMD zdiagnozowane jest u ok. 136 tys. osób, a zagrożonych jest od 120 tys. do nawet 225 tys. Programem leczenia jest obecnie objętych 25 tys. pacjentów.
– Ratunkiem dla wielu chorych jest wejście do programu lekowego, co oznacza kilkuletnie leczenie. W pierwszym roku podaje się od siedmiu do 9 zastrzyków, w zależności od leku. W drugim i kolejnych latach minimum trzy, a także wtedy, gdy zagraża nawrót choroby – wyjaśnia prof. Robert Rejdak, prezes Stowarzyszenia Chirurgów Okulistów Polskich. Problem w tym, że – jak podkreśla się w portalu rynekzdrowia.pl – NFZ na leczenie AMD wydaje 4 proc. tego, co jest przeznaczone na okulistykę ogółem.
Dysfunkcja wzroku nie dotyka przede wszystkim starszych. Również dzieci. Od nieostrego widzenia, przede wszystkim krótkowzroczności, niewidzenia może dojść, gdy bagatelizuje się profilaktykę okulistyczną. Instytut „Pomnik-Centrum Zdrowia Dziecka” we współpracy z polskim oddziałem japońskiego koncernu Hoya zachęcają, by rodzice kontrolowali wzrok swych pociech u specjalistów. Temu ma służyć październikowa kampania społeczna „Uwaga! Krótkowzroczność”. Jest jak najbardziej na miejscu, bo eksperci wskazują, że pandemia przyspieszyła tempo wzrostu krótkowzroczności (miopii). Kilka lat temu była ona diagnozowana najczęściej u dzieci w wieku szkolnym. Teraz coraz częściej spotyka przypadki miopii już u przedszkolaków!
Krótkowzroczność niekorygowana, pokazują rozmaite badania, zwiększa ryzyko wystąpienia poważnych chorób oczu w dorosłości. Krótkowzroczność do -3D (dioptrii) określa się mianem małej (lub też krótkowzrocznością szkolną), między -3D a -6D mianem krótkowzroczności średniej, a większą niż -6,0 D – wysokiej. Zmniejszenie tempa progresji krótkowzroczności o 50 proc. może zmniejszyć częstość występowania wysokiej krótkowzroczności nawet o 90 proc. – Zatem wczesna diagnoza i odpowiednia korekcja krótkowzroczności są niezbędne, aby wyhamować rozwój wady wzroku i zmniejszyć ryzyko powikłań. Nieskorygowana wada - oprócz ograniczenia odbioru informacji, ogranicza potencjał dziecka w mniej oczywisty sposób. Nieostre widzenie zmusza mięśnie oczu do większego wysiłku, co powoduje zmęczenie rozdrażnienie, ból głowy, problemy ze skupieniem. Może to powodować problemy z nauką, niechęć do uprawiania sportów, obniżać nastrój i wpływać na kontakty z rówieśnikami – podkreśla optometrysta Sylwia Kijewska.