Według raportu UNICEF, na świecie co 16 sekund rodzi się martwe dziecko. W Polsce wskaźnik martwych urodzeń oscyluje wokół 3 zgonów na 1000 porodów, podobnie jak we Francji i Belgii. Mniej zgonów notuje się m.in. w Czechach i na Węgrzech. Nie ma państwa w Europie, w którym ów wskaźnik przekracza liczbę 6. Zgonów, a szczególnie poronień w niedalekiej przyszłości może być więcej, m.in. za przyczyną zaostrzenia przepisów dotyczących aborcji.
Czy takie będą tego implikacje, to się okaże. Na razie, za sprawą raportu Najwyższej Izby Kontroli „o opiece nad pacjentkami w przypadku poronień i martwych urodzeń”, wiadomo, że w tej materii jest wiele do poprawienia. – Poronienie jest niezwykle trudnym przeżyciem dla przyszłej matki i może rzutować na całe jej dalsze życie. Utrata ciąży we wczesnych tygodniach jest zawsze dla rodziców zaskoczeniem, nawet pomimo istnienia wcześniejszych sygnałów świadczących o realnych czynnikach ryzyka dla jej dalszych losów – wyjaśnia prof. dr hab. Marta Makara-Studzińska, z Zakładu Psychologii Stosowanej Uniwersytetu Medycznego w Lublinie. – To temat bardzo trudny, a przede wszystkim ciągle jeszcze owiany tabu. Coraz więcej mówi się o doświadczeniu utraty i potrzebach rodziców nią dotkniętych, jednak w świadomości społecznej ten temat dopiero zaczyna szerzej funkcjonować. Zwłaszcza jako przeżycie, które wymaga uwagi i być może specjalistycznego wsparcia nie tylko od strony medycznej, ale też psychologicznej – podkreśla Anna Bajkowska, psycholog w Fundacji Nagle Sami.
„Nie wszystkie pacjentki miały możliwość skorzystania z konsultacji psychologa. Różna była skala pomocy psychologicznej – w trzech skontrolowanych szpitalach w ogóle nie udzielano takich porad, a tylko w jednym ze szpitali z takiej pomocy skorzystało 85 proc. pacjentek. Najwięcej pacjentek otrzymało wsparcie psychologiczne w tych szpitalach, w których psycholog był zatrudniony na oddziale ginekologiczno-położniczym” – raportuje NIK. Kontrolerzy wzięli pod lupę 37 szpitali z siedmiu województw i ich działalność w latach 2017-2019. W latach 2017-2019, każdego roku ok. 1,7 tys. kobiet urodziło martwe dziecko, a u ok. 40 tys. kobiet ciąża zakończyła się poronieniem. Szacuje się, że około 10-15 proc. wszystkich ciąż kończy się poronieniem.
O ile nie ma sposobu, by każdą zagrożoną ciążę uratować, o tyle powinny być wypracowane skuteczne sposoby opieki nad kobietami, które straciły dziecko. A z tym różnie bywa. „Często opieka nad pacjentkami doświadczającymi tych szczególnych, dramatycznych sytuacji, ograniczała się do udzielenia tylko niezbędnej pomocy medycznej, nie zapewniała natomiast szerszego wsparcia. (…). W wielu szpitalach brakowało odpowiedniej komunikacji z kobietami, które straciły dziecko. Personel medyczny często po prostu nie potrafił z nimi rozmawiać” – wyliczają kontrolerzy. Co sądzić o personelu medycznym jednego ze skontrolowanych szpitali, który pacjentce, która poroniła, przy wypisie wręczył broszury o karmieniu dziecka piersią i przestrzeganiu diety matki karmiącej? Albo o lekarzach, którzy umieszczali takie kobiety w jednej sali z... będącymi w ciąży lub w połogu po szczęśliwych narodzinach?
A przecież personel medyczny powinien wiedzieć, że poronienie, nie mówiąc już o urodzeniu martwego dziecka, jest dla kobiety traumatycznym przeżyciem i może doprowadzić do poważnych zaburzeń psychicznych. Tymczasem w żadnym ze skontrolowanych szpitali nie było osobnego pomieszczenia przeznaczonego do pożegnań ze zmarłym dzieckiem (tzw. sali/pokoju pożegnań). Zwykle pacjentki miały możliwość pożegnania ze zmarłym dzieckiem w jednoosobowej sali, w której przebywały lub rodziły. W 28 na 37 skontrolowanych szpitalach z oddziałami położniczymi w dokumentacji medycznej nie odnotowywano, czy pacjentka została poinformowana o możliwości skorzystania z konsultacji psychologa oraz czy odmówiła takiego wsparcia. I na koniec coś, co stwierdzili kontrolerzy, a czego nie można skomentować, bo brakuje słów: w dwóch szpitalach zwłoki dzieci martwo urodzonych zakwalifikowano jako odpady medyczne i przekazano do utylizacji.