Dramatyczne wydarzenia rozegrały się w poniedziałek (1 sierpnia) na jeziorze Goszcze w powiecie świebodzińskim (woj. lubuskie). Po południu na rejs pontonem po jeziorze wybrała się pięcioosobowa rodzina – małżeństwo z trójką dzieci w wieku 3, 8 i 10 lat. W pewnej chwili jedno z wioseł odkręciło się i wpadło do wody. 56-letni mężczyzna nie mógł dosięgnąć go z pontonu, wskoczył więc do jeziora, by je wyłowić. Niestety, jako jedyny z całej piątki nie miał na sobie kapoka. Gdy dopłynął do wiosła, okazało się, że nie ma już siły wrócić do oddalającego się pontonu. Sytuacja robiła się coraz groźniejsza, bo mężczyzna z każdą minutą coraz bardziej opadał sił. Widząc, że nie dopłynie do pontonu, popłynął w pobliże brzegu i kładki. Niestety, poważnie osłabiony nie miał siły już na nią wejść. Pozostało mu jedynie chwycić się wystającego z wody pala, służącego do cumowania łódek, i czekać na ratunek.
Wołanie o pomoc, dryfującej na pontonie rodziny, usłyszeli wypoczywający na brzegu jeziora ludzie. Jeden z turystów powiadomił o wypadku służby i na miejsce skierowano natychmiast policję, straż pożarną oraz Wodne Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe. Dwóch mężczyzn nie zamierzało jednak czekać na przyjazd ratowników i ruszyło na pomoc tonącemu 56-latkowi. Jednym z nich był pan Andrzej z Lubrzy. Choć sam nie posiada jednej ręki, bez wahania wskoczył do wody, dopłynął wpław do pontonu z kobietą i dziećmi i odholował ich do brzegu. Następnie wykorzystał ponton i wraz z obywatelem Szwajcarii, który przyjechał tu na wczasy, popłynął po wycieńczonego mężczyznę. Kolejni dwaj turyści pomogli zejść uratowanemu mężczyźnie na brzeg, gdzie mógł bezpiecznie czekać na przyjazd ratowników.
Pan Andrzej, którego bohaterska postawa zasługuje na szczególne wyróżnienie, w rozmowie z policjantami powiedział, że decyzję o ruszeniu na ratunek podjął natychmiast, ale świadomie. Jak przyznał, sam kiedyś był w sytuacji, gdy potrzebował pomocy i czekał na nią blisko pół godziny. To właśnie wtedy stracił rękę. Teraz postanowił najpierw ściągnąć rodzinę i wykorzystać ponton, by popłynąć po mężczyznę, ponieważ ten nie wiadomo jak mógłby się zachować w stresie, co mogłoby stworzyć zagrożenie dla nich obu, gdyby popłynął po niego wpław.