Śmiertelny wypadek w Nowogrodzie Bobrzańskim
Do śmiertelnego wypadku doszło na ulicy Żarskiej w Nowogrodzie Bobrzańskim. Po godzinie 17:30 kierujący audi z potężna uderzył w forda i mazdę. Siła uderzenia była potężna. Ford został zmiażdżony. Przód audi również.
Na miejsce wypadku szybko dojechały trzy wozy strażaków z Zielonej Góry, jednostki OSP, policja i karetki pogotowia ratunkowego.
Forda prowadził Ukrainiec, jechał z żoną. Ford został tak mocno rozbity, że kierowcę musieli wycinać strażacy sprzętem hydraulicznym. Pasażerkę z auta wyciągnęli świadkowie wypadku. Niestety kierowca forda zmarł na miejscu. Jego ranna żona karetką pogotowia ratunkowego trafiła do żarskiego szpitala.
Kierujący audi uciekł z miejsca wypadku. Ktoś po niego przyjechał nissanem i zabrał go z miejsca zdarzenia. Dziś wiadomo, że to był brat Łukasza. Nie usłyszał żadnych zarzutów, ponieważ przyjechał na miejsce wypadku po ofiarę.
Rozpoczęły się poszukiwania Łukasza. Został ogłoszony alarm dla komendy policji, na nogi postawiono 80 funkcjonariuszy. Na nogi postawiono 80 policjantów. Do akcji wykorzystano psa tropiącego oraz jednostkę OSP Jarogniewice specjalizującą się w poszukiwaniach zaginionych osób.
Około godziny 1:30 w piątek, 27 stycznia ub.r., Łukasz został przypadkowo zauważony przez mieszkańca Nowogrodu Bobrzańskiego. Leżał w krzakach na ulicy Mickiewicza. Był w ciężkim stanie. Na miejsce szybko dotarła policja. Ciężko ranny kierujący audi została zabrany do szpitala. Na oddziale był pilnowany przez policjantów.
Proces trwa. Łukasz czeka na wyrok
Proces Łukasza T. odbywa się przed sądem w Zielonej Górze. Mężczyzna odpowiada za spowodowanie śmiertelnego wypadku i ucieczkę policji. Grozi mu za to kara do 12 lat więzienia.
Obrona udowadnia, że w chwili wypadku nie był świadomy tego co się dzieje.
– Po tak dużym zderzeniu oraz przy tak poważnych obrażeniach jakich dozna, mógł nie wiedzieć co się dzieje, ani co się stało – mówi mecenas Łukasz Cieślak, obrońca Łukasza I.
Oskarżony mógł wsiąść do auta brata kompletnie nieświadomy tego, co się dzieje. Tym bardziej, że po zderzeniu stracił przytomności.
- To brat wyciągnął Łukasza z rozbitego audi i doprowadził do swojego auta, po czym odjechał – mówi mecenas Cieślak.
Potem Łukasz miał sam wyjść z domu. Następnie został znaleziony w ciężkim stanie w krzakach przez przypadkową osobę.