Śmierć 26-letniego Michała. Pokonał raka, ale "zachłysnął się życiem"
Czy do śmierci 26-letniego Michała doszło wskutek zaniedbań w Zakładzie Karnym w Krzywańcu? Jak informuje "Gazeta Lubuska", tak twierdzi matka mieszkańca Gubina, z relacji której wynika, że jej syn poważnie chory syn nie był otoczony w placówce odpowiednią opieką. Gdy Michał miał 19 lat, nie nie wskazywało na to, że wyląduje w takim miejscu. Chłopak wygrał walkę z nowotworem węzłów chłonnych, co zdopingowało go do działania i włączania się w akcje charytatywne dla innych ludzi. Jednocześnie snuł plany na przyszłość, jako że miał przejąć warsztat samochodowy po swoim ojczymie. Pasja do motoryzacji okazała się jednak jego przekleństwem, bo pomimo zakazu prowadzenia pojazdów mechanicznych wsiadł za kółko i po serii wcześniejszych konfliktów z prawem, jak m.in. zbyt szybka jazda i powodowanie kolizji, trafił do Zakładu Karnego w Krzywańcu. Matka 26-latka powiedziała, że w tym okresie "zachłysnął się on życiem". W więzieniu było już zupełnie inaczej, bo mężczyzna przestał sprawiać problemy i zaczął pracować, jawiąc się jako wzorowy osadzony.
Zakład Karny w Krzywańcu nie reagował?
Jak informuje "Gazeta Lubuska", wszystko zmieniło się jednak w maju 2022 r., gdy Michała dotknęły poważne problemy ze zdrowiem. Mieszkaniec Gubina skarżył się na permanentny ból głowy, ale zdaniem innych osadzonych wszelkie prośby o pomoc były ze strony pracowników placówki ignorowane. Tymczasem stan 26-latka drastycznie się pogarszał, co objawiało się m.in. chodzeniem na czworakach, halucynacjami, brakiem apetytu i coraz gorszym słuchem. Więźniowie twierdzą, że wszystko zaczęło się w momencie, gdy wszyscy osadzeni z celi 26-latka się przeziębili, ale on jako jedyny nie wyzdrowiał. Ich zdaniem Zakład Karny w Krzywańcu odmawiał na początku wezwania karetki, a gdy w końcu chorego przebadała go pielęgniarka, okazało się, że jego ciśnienie wynosi ok. 180 mmHg. Zdaniem matki poszkodowanego nie dość, że pomoc przyszła za późno, to jej syn ostatecznie nie trafił po otrzymaniu skierowania do laryngologa, Miał też otrzymywać niewłaściwe leki, bo na drogi moczowe. 10 czerwca 2022 r. mężczyzna sam zadzwonił do matki, by wezwała karetkę, ale jego stan był już wtedy bardzo zły.
- Pacjent został do nas przywieziony w stanie ciężkim. Był głęboko nieprzytomny, z niską punktacją w skali Glasgow. To skala służąca do oceny świadomości. Rokowania pacjenta od samego początku były poważne, ponieważ chodziło nie o zapalenie ucha, ale o zapalenie mózgu z tworzącym się ropniem. Do tego pacjent doznał udaru, który został spowodowany stanem zapalnym, obrzękiem, częściowym niedokrwieniem i masową martwicą komórek nerwowych - powiedział "Gazecie Lubuskiej" Bartosz Kudliński, kierownik Klinicznego Oddziału Anestezjologii i Intensywnej Terapii w Zielonej Górze.
"Oni zabili moje dziecko"
Jak dodaje matka mieszkańca Gubina, lekarz miał jej powiedzieć, że gdyby Michał trafił tam 3-4 dni wcześniej, to nadal by żył. Mężczyzna zmarł ostatecznie 28 października tego samego roku, a sprawą jego śmierci zajęła się prokuratura w Zielonej Górze.
- Oni zabili moje dziecko. Ktoś musi za to odpowiedzieć. Chcę sprawiedliwości - mówi matka 26-latka, którą cytuje "Gazeta Lubuska".
Do sprawy odniósł się również Maciej Kurowski, rzecznik Okręgowego Inspektoratu Służby Więziennej w Poznaniu, pod który podlega Zakład Karny w Krzywańcu.
- Osadzony zgłaszający dolegliwości medyczne jest przyjmowany przez lekarza, który zgodnie ze sztuka lekarską podejmuje decyzji w sprawie procesu leczenia. W przypadku konieczności wprowadzenia leczenia w pozawięziennej placówce zdrowia osadzonym zlecane są konsultacje lekarskie realizowane przez specjalistów z danej dziedziny, którzy decydują o postępowaniu z pacjentem - powiedział mężczyzna "Gazecie Lubuskiej".