To mężczyzna z Cybinki, małej podsłubickiej miejscowości. W niemieckim Heinsbergu w regionie Nadrenia-Westfalia uczestniczył w hucznej ulicznej imprezie z okazji zakończenia karnawału. Być może wtedy doszło do zarażenia. Po skończeniu odwiedzin 65-latek rejsowym autobusem wrócił do Polski, a z dworca ruszył swoim samochodem do domu. Gdy zaczął się źle czuć, zadzwonił do przychodni zdrowia, a tam uzyskał informację, że ma się skontaktować z służbami sanitarnymi. Od razu trafił do szpitala w Zielonej Górze, gdzie wykryto u niego koronawirusa. Jest odizolowany i leczony.
Super Expressowi udało się dotrzeć zarówno do „pacjenta zero”, jak i jego małżonki. Żona mężczyzny jest spokojna o swojego męża. - Nie ma powodu do zmartwień. Mąż czuje się już lepiej. Ma świetna opiekę, musi odpoczywać – mówi małżonka. - Służby zadziałały błyskawicznie i sprawnie - dodaje kobieta.
Ona sama została poddana kwarantannie. - Nigdzie nie mogę wychodzić, ponieważ po powrocie męża oczywiście miałam z nim kontakt – mówi nam żona. - Przekazuję wszystkim pozytywną energię – dodaje i apeluje, że najważniejszy jest teraz spokój i rozsądek.
Także sam „pacjent zero” w telefonicznej rozmowie z nami wykazywał spokój. Choć nie chciał rozmawiać na temat swojej sytuacji, to było słychać, że nie kasła i nie oddycha ciężko.
W południe rzeczniczka prasowa szpitala Sylwia Malcher-Nowak poinformowała, że pacjent już nie gorączkuje, a jego stan można określić jako dobry. Zaś sanepid zidentyfikował pasażerów, z którymi wracał autobusem Polak.
Z kolei późnym wieczorem do do szpitala w Zielonej Górze trafiła rodzina z oddalonego o 70 kilometrów Międzyrzecza. To dwoje dorosłych wraz z dziećmi. Młodsze ma dwa lata, starsze cztery. Rodzina została odizolowana i czeka na wyniki badań. Być może będą one znane już dziś. Do innych szpitali w Polsce także trafiają pacjenci z podejrzeniem koronawirusa. Wiele osób objęte są nadzorem epidemiologicznym (tylko na Pomorzu 682 osoby).