Mieczysław Opałka ciągle jest odizolowany w szpitalu w Zielonej Górze. Nam opowiedział, jak wyglądały bodaj najbardziej przerażające dni w jego życiu.
Olbrzymia gorączka
- Przyjechałem do Polski w niedzielę. Jeszcze w autobusie czułem się dobrze. Wieczorem w niedzielę poczułem zimno. Zmierzyłem temperaturę. Była bardzo wysoka. Przekraczała 39 st. W poniedziałek tak samo. Miałem 39,3. Powtórzyłem nawet pomiar innym termometrem. Wynik taki sam. Ponieważ wcześniej chorowałem na grypę, to pomyślałem, że zadzwonię do lekarza. Gdy już z nim rozmawiałem, to coś mnie tknęło i powiedziałem, że byłem w Niemczech, na obszarze, gdzie wykryto koronawirusa. On skierował mnie do sanepidu. Tak trafiłem do szpitala – opowiada dramat pan Mieczysław.
Oczekiwanie na wyniki
Choć po mieszkańca Cybinki przyjechała ratunkowa ekipa w ochronnych kombinezonach, pacjent miał cały czas nadzieję, że nie dopadła go śmiertelna zaraza. Stawiał raczej na grypę, którą przechodził ciut wcześniej.
- Nie wierzyłem, że mogę być chory na tego wirusa. Próbki były pobrane, ale czekanie na wyniki badań było bardzo wyczerpujące. Wreszcie otrzymałem informację, że mam koronawirusa – wspomina moment, gdy dostał hiobową wieść.
Strach o najbliższych
- Drżało mi serce. Bałem się, że mogę umrzeć. Bałem się o swoje córki w Niemczech. Gdy tylko mogłem zadzwoniłem do nich. Ulżyło mi, gdy dowiedziałem się, że z nimi wszystko w porządku. Nie mają żadnych objawów wirusa. One z kolei podtrzymują mnie na duchu – mówi pacjent zero.
Mieczysław Opałka walczy z chorobą. Rokowania są dobre. Prawdopodobnie wyjdzie z tego pojedynku zwycięsko.
Życie w izolatce
- Siedzę odizolowany, dostaję wiele leków. Mam wszystko co potrzeba. Ciągle jednak dużo kaszlę i mam wydzielinę w płucach. Ale nie mam już gorączki. Czuję się nieco lepiej – mówi pan Mieczysław, co jakiś czas pokasłując. - Lekarze, gdy tu przychodzą wyglądają jak kosmici. W kombinezonach, z zakrytymi twarzami. Jednak nie czuję, by obawiali się kontaktu ze mną. Gdy tylko czegoś potrzebuję, dzwonię i ktoś przychodzi. Te stroje są jednorazowe. Po wyjściu z izolatki personel je ściąga i natychmiast idą do utylizacji – dodaje pacjent zero.
Nadzieja na wyzdrowienie
Chcąc, nie chcąc przypadek pana Mieczysława posłuży za eksperymentalny w Polsce. - Nie prosiłem o taką sławę, ale jestem pierwszym pacjentem w Polsce, który walczy z wirusem. Myślę, że dzięki mnie przećwiczono postępowanie w takich przypadkach. Nie mogę się już doczekać, kiedy będę zwolniony. Mam nadzieję, że już w następnym tygodniu – mówi z nadzieją cybinianin.
Pacjent mówi, żeby w razie objawów wirusa zachować spokój.
- Trafiło akurat na mnie, ale każdego to może dopaść. Pamiętajmy, żeby nie wpadać w panikę. Gdy objawy wskazują, że możemy mieć koronawirus, to najlepiej od razu iść do szpitala z oddziałem zakaźnym – radzi polski pacjent zero.