Była sobota, 10 lutego. Dominik Materna był na spacerze z Jazzem między blokami na ulicy Waszczyka. Pies szedł na smyczy, obwąchiwała wszystko dookoła jak zwykle to robi. Nagle chwycił coś do pyska i zaczął gryźć.
– Od razu zacząłem wyrywać mu to z pyska, ale było za późno. Zauważyłem jednak drut na podniebieniu, który niestety Jazz połknął – mówi Dominik.
Po powrocie o domu razem z żoną Pauliną zaczęli szukać weterynarza. W końcu się udało. Sytuacja była fatalna. Zdjęcie rentgenowskie pokazało drut w jelicie Jazza, który w każdej chwili mógł je przebić. O operacji w Zielonej Górze nie było mowy.
– Pojechaliśmy do Wrocławia, ale tam również nie zrobiono operacji Jazzowi – mówi Paulina Materna.
Sytuacja zdrowotna Jazza robiła coraz trudniejsza. W końcu w poniedziałek, 12 lutego, pies został zoperowany. Zabieg się udał. Teraz dostaje kroplówki i chodzi w osłonie na głowie, żeby nie rozerwał zszytej rany pooperacyjnej. Na leczenie Jazz już poszło ponad 3,5 tys. zł. I to nie koniec wydatków.
- Nie wiem kim trzeba być, żeby w taki sposób zabijać zwierzęta – mówi Paulina.
Kiełbasa została rozrzucona celowo. Do środka ktoś powbijał rozgięte spinacze.
– To zabijanie zwierząt, to robi psychopata – mówi Dominik.
Ludzie na osiedlu są oburzeni.
– To z pewnością zrobiła osoba z któregoś z bloków, której przeszkadzają psy. Brak słowa na takie zachowanie – mówi nam jeden z mieszkańców. Ludzie boją się tam wyjść ze sowimi czworonogami.
– W każdej przecież chwili może połknąć kiełbasę z drutem czy pinezką – mówi inny mieszkaniec ulicy Waszczyka. Ludzie zgodnie mówią, że będą bacznie obserwować teraz okolicę, żeby ustalić kto chce zabijać ich psy.
Darmową pomoc prawną zaoferował już mecenas Robert Kornalewicz.
– To nic innego jak znęcanie się nad zwierzętami ze szczególnym okrucieństwem. Na takie coś nie może być przyzwolenia - mówi mecenas Kornalewicz.