Koszmar pod Sulechowem. Rodzice Helenki usłyszeli zarzuty
W domu lodówka wypełniona była po brzegi, ale 3,5-letnia dziewczynka wygląda jak żywy szkielet i o mało nie umarła. Helenka spod Sulechowa w województwie lubuskim była przez swoich rodziców karmiona wyłącznie… mlekiem i winogronami. Gdy dziecko nie miało już siły na nic, zawieźli je do szpitala. Tam, w ostatniej chwili, dziewczynkę uratowali lekarze. Jak informuje Sylwia Malcher - Nowak z zielonogórskiego szpitala stan dziewczynki powoli się poprawia.
Tymczasem matka i ojciec dziewczynki w Prokuraturze Rejonowej w Świebodzinie usłyszeli zarzuty spowodowania choroby zagrażającej życiu, znęcania się nad swoim dzieckiem i narażenia go na utratę zdrowia i życia. Mogą trafić za kratki nawet na 20 lat.
"Rodzina żyła w pewnym ukryciu"
Wciąż trudno zrozumieć, jak mogło do tego dojść. Helenka urodziła się ponad 3 lata temu i była długo wyczekanym dzieckiem. Jej mama prowadziła sklep z odzieżą, tata był policjantem, ale ostatnio już nie pracowali i cały wolny czas poświęcali dziecku. - Tata dużo spacerował z Helenką po nasza wiosce - mówią sąsiedzi i znajomi rodziny. Dziewczynka nigdy jednak nie wychodziła z wózka, a tata odwracał dziecko od wzroku ciekawskich ludzi. Nikogo to jednak nie zaniepokoiło.
Tymczasem w czterech ścianach jednorodzinnego domu w samym centrum wsi działy się rzeczy straszne. Mama Heleny, Magdalena J., została weganką i podobną dietę stosowała na swojej małej córeczce. Jak poinformował szpital, dziecko żywiło się wyłącznie mlekiem matki i… winogronami. - Rodzina żyła w pewnym ukryciu, stąd niewiele osób mogło o tym wiedzieć - tłumaczyła Ewa Antonowicz z Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze.
Doprowadziło to niemal do strasznej tragedii. 15 grudnia rodzice przywieźli Helenę do Zielonej Góry na tzw. nocną i świąteczną pomoc lekarską, bo mała na nic nie miała już siły. Ważyła zaledwie 8 kilogramów i była zagłodzona! Nie było z nią też logicznego kontaktu.
Lekarz po zbadaniu od razu skierował dziecko do szpitala. Dziewczynka trafiła na intensywną terapię, gdzie wdrożono nawadnianie i dożywianie dożylne oraz dojelitowe
- mówi Sylwia Malcher- Nowak.
Istniało realne niebezpieczeństwo zagrożenia życia. Trzeba było również przetaczać Helenie krew.
Teraz decyzje dotyczące Heleny będzie podejmować sąd rodzinny. Do pracy od razu ruszyli też śledczy. Opinia biegłych nie pozostawiała złudzeń. Helenie zrobiono krzywdę! W poniedziałek (16 grudnia) rodzice dziewczynki zostali zatrzymani, a w środę (18 grudnia) trafili do prokuratury.
W sprawie wypowiedziała się Katarzyna Bosacka, specjalistka od żywienia, propagatorka zdrowego stylu życia. Autorka programu „Wiem, co jem” duże pretensji kieruje w stronę influencerów, którzy promują drakońskie diety.
- 3,5-letnia dziewczynka karmiona wyłącznie mlekiem matki i winogronami walczy o życie w szpitalu. Tymczasem od lat w mediach społecznościowych nie brakuje propagatorów diet ekstremalnych: jedz na surowo, wyłącznie owoce, stosuj długotrwałe głodówki, odżywiaj się światłem... Dziś więc w obliczu tragedii, pytam: jesteście z siebie zadowoleni? - pyta Bosacka i dodaje, że dieta wegańska bez konsultacji ze specjalistą i bez racjonalnej suplementacji jest po prostu szkodliwa.
Poważne zarzuty dla rodziców
Tymczasem, jak poinformowała prokurator Ewa Antonowicz, rodzice zostali przesłuchani i oboje usłyszeli zarzut znęcania się nad Heleną i narażenia na utratę zdrowia i życia.
- Przyznali, że przeoczyli moment, gdy z ich córką zaczęło dziać się źle - powiedziała prokuratorka. Rodzice tłumaczyli śledczym, że ich córka chorowała, a oni, szukając pomocy dla niej, uznali, że dieta owocowa ją uzdrowi. - Dziecko zostało urodzone w domu, a rodzice nie korzystali z państwowej służby zdrowia - mówi Antonowicz. Ostatni raz byli prywatnie na wizycie na przełomie sierpnia i września ubiegłego roku. Na diecie owocowo - warzywnej była też matka Heleny, natomiast ojciec nie odmawiał sobie niczego.
Prokuratura skierowała do sądu wnioski o tymczasowe aresztowanie rodziców zagłodzonej dziewczynki.
Polecany artykuł: