Tragedia w Świebodzinie. Szokujące ustalenia prokuratury. 7-miesięczny Wojtuś dzień wcześniej był u lekarza
W Świebodzinie (woj. lubuskie) 7 marca znaleziono zwłoki 7-miesięcznego chłopca, Wojtusia. Pomoc wezwała jego babcia. W chwili śmierci wraz z rodzeństwem przebywał pod opieka swojego ojca, Roberta P. Matka poprzedniego dnia została aresztowana za kradzież i nie było jej w domu.
Śledczy na ciele zmarłego dzieciątka znaleźli ślady pobicia, co później potwierdziła sekcja zwłok - Wojtuś miał pękniętą czaszkę, zgon nastąpił z powodu uderzeń, najpewniej ręką.
Robert P. został zatrzymany i tymczasowo aresztowany na trzy miesiące. Jest podejrzany o o śmiertelne pobicie.
Prokuratura w Zielonej Górze przekazała, że do czasu pojawienia się kolejnych wyników badań nie są w stanie stwierdzić, czy Wojtuś zginął szybko, czy może konał godzinami.
- Nie możemy określić czy śmierć była nagła, czy dziecko umierało przez wiele godzin - przekazała "Gazecie Wyborczej" Ewa Antonowicz z Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze.
Dlaczego ojciec miałby pobić chłopca? Wojtuś ze Świebodzina jeszcze dzień wcześniej był okazem zdrowia. To pewne, ponieważ był na wizycie u lekarza, na szczepieniu. Nie zauważono żadnych oznak zaniedbania czy śladów przemocy.
- Chłopiec tego dnia przeszedł kompleksowe badanie, bo był szczepiony - dodała w rozmowie z Wyborczą prokurator. Dziecko po szczepieniu mogło być płaczliwe i trudne do uspokojenia. Czy to możliwe, że Robert P. stracił cierpliwość i to dlatego uderzył syna? To dopiero wykaże dalsze śledztwo.