W wielkanocne popołudnie w Książu Śląskim, nieopodal Kożuchowa, doszło do pożaru. Początkowo mieszkańcy myśleli, że pali się las. Okazało się jednak, że w płomieniach stanęła pasieka, którą od 20 lat prowadził Piotr Jonaczyk. Spaliło się 36 uli, a w każdym z nich pszczele rodziny liczące po około 30 tys. owadów. Łącznie zginęło ponad milion pszczół.
Polecany artykuł:
Jak opisuje pan Piotr na łamach Gazety Lubuskiej, chciał ratować pszczoły nie zważając na płomienie. Na szczęście, powstrzymał go sąsiad. Pasieka spłonęła w ciągu kwadransa, bo większość materiałów była łatwopalna. Nie ma też wątpliwości, że pożar rozprzestrzenił się tak łatwo ze względu na panującą suszę. Jego przyczyną prawdopodobnie była iskra z podkurzacza.
Pan Piotr się nie poddaje i chce jak najszybciej odbudować pasiekę, której prowadzenie było rodzinną tradycję od końca XIX w. Straty jakie spowodował pożar to prawie 50 tysięcy złotych i są one bardzo dotkliwe, bo za dwa dni miał się rozpocząć sezon i pszczoły miały trafić na rzepak.
Rodzina i sąsiedzi wspierają pana Piotra jak mogą. Ruszyła zrzutka, z której pieniądze zostaną przeznaczone na zakup nowych pszczelich rodzin, uli oraz niezbędnego sprzętu. Cel to 40 tysięcy złotych. W ciągu kilku dni udało się zebrać prawie połowę tej kwoty. Zbiórkę można wesprzeć TUTAJ.
Czytaj Super Express bez wychodzenia z domu. Kup bezpiecznie Super Express kliknij TUTAJ