Polecany artykuł:
Pierwszy jeż został znaleziony 4 lipca rano na ul. Anny Jagiellonki w Zielonej Górze. Zwierzę z widocznymi oznakami podpalenia, jeszcze żyło, więc zostało przetransportowane do kliniki weterynaryjnej. Na miejscu okazało się, że jest już za późno…
5 dni później, mieszkańcy Osiedla Stefana Batorego znaleźli kolejnych 9 martwych jeży, w tym 4 młode. Tym razem, mężczyzna zabił bezbronne zwierzęta szklaną butelką.
Dwa ostatnie spalone jeże zostały znalezione 15 lipca w centrum miasta niedaleko Placu Piłsudskiego.
Zielonogórscy policjanci już od pierwszego dnia intensywnie pracowali nad sprawą. Dzięki zapisowi z monitoringu jednego z pobliskich sklepów, udało się wytypować podejrzanego o bestialskie zabicie zwierząt.
23-letniego Przemysława P. rozpoznał jeden z policjantów ogniwa patrolowego podczas zakupów w sklepie, w czasie wolnym od służby. Funkcjonariusz zatrzymał podejrzanego i zawiadomił dyżurnego KMP w Zielonej Górze. Wtedy doszło do zatrzymania.
- Przestępstwo o które jest oskarżony, to zabicie zwierzęcia ze szczególnym okrucieństwem i zgodnie z ustawą o ochronie zwierząt, za to przestępstwo grozi do 5 lat pozbawienia wolności – powiedziała nam podinsp. Małgorzata Barska z zielonogórskiej policji w rozmowie z reporterką Radia Eska Klaudią Pieszczyńską.
Sprawca śmierci jeży dostał miesiąc aresztu. O tym ile posiedzi w więzieniu zadecyduje sąd.