Zadawał ciosy bez opamiętania
Do tragedii doszło, 7 października, 2019 r. w Lubsku (woj. lubuskie). Łukasz P. tego dnia nalegał na spotkanie z żoną Patrycją. Mieszkała z dwójką dzieci Marcelem i Marceliną w mieszkaniu komunalnym na ulicy Krakowskiej. Łukasz miał sądowy zakaz zbliżania się do żony. Dostał go, bo znęcał się nad żoną, bił i dręczył psychicznie. Był domowym sadystą.
Patrycja uległa i wpuściła Łukasza do mieszkania. Nie przewidywała najgorszego. Jak Łukasz zeznawał przed sądem, rozmawiali. W pewnym momencie chwycił nóż z długim ostrzem z kompletu, który Patrycja dostała od siostry z Holandii. Pierwszy cios padł w pierś. Potem padały kolejne. Ostrze w bijało się w szyję, ręce i brzuch Patrycji. Łukasz był jak w amoku. Zadał Patrycji tak dużo ciosów, że biegła nie mogła się ich doliczyć. Ostrze przebiło między innymi serce i nerkę. Patrycja padła martwa na podłogę.
Zamordował żonę i zasnął, potem spalił ciało
Łukasz po wszystkim poszedł do parku. Tam na jakiś czas... zasnął. Obudził się i poszedł do kolegi „na bloki”. Tam dopił się. Wrócił do mieszkania w kamienicy. W głowie już miał kolejną część makabrycznego planu, czyli zatrzeć ślady swojej zbrodni. Wpadł na pomysł spalenia ciała. Myślał, że ogień mu pomoże i rozwiąże problem, a on uniknie kary.
Butelkę z benzyną przyniósł w plecaku. Oblał zakrwawione ciało żony benzyną i podpalił. Uciekł. Po chwili wybuchł wielki pożar kamienicy. Z ogniem walczyło siedem wozów straży pożarnej. Ewakuowano mieszkańców trzech okolicznych kamienic. W czasie akcji w mieszkaniu to strażacy dokonali makabrycznego odkrycia. Znaleźli spalone ciało Patrycji.
Śledczy od razu wiedzieli, że doszło do zabójstwa. Kilka godzin później został zatrzymany Łukasz P.
Łukasz przyznał się do wszystkiego
Przed zielonogórskim sądem okręgowym Łukasz P. przyznał się do wszystkiego.
– Przyznaję się, nie wiem co we mnie wstąpiło – mówił. Przeprosił matkę ofiary i swoje dzieci. – Przepraszam, że zabrałem im matkę i odebrałem ojca – mówił w sądzie, ale bez najmniejszych emocji.
Oskarżony prosił sąd o „sprawiedliwy wyrok i to żeby sąd dał mi szansę”.
Dożywocie dla mordercy
Wyrok zapadł, 5 listopada, 2022 r. Zielonogórski sąd okręgowy skazał Łukasza P. na najsurowszą karę, dożywotniego więzienia. Będzie mógł starać się o przedterminowe wyjścia z więzienia po odbyciu 25 lat kary. Wyrok nie zapadł jednak jednogłośnie. Sąd uznał, że morderca zabił ze szczególnym okrucieństwem, ale nie zaplanował zbrodni.
Jedynymi okolicznościami łagodzącymi było jego przyznanie się do zabójstwa i spalenia ciała żony. Łukasz P. podczas procesu wyraził skruchę i przeprosił za to co zrobił. Sąd dopatrzył się jednak, że nie była to końca szczera skrucha.
Kasacja odrzucona
Obrońca Łukasza P. mecenas Piotr Haładuda, tak jak zapowiadał, złożył apelację od wyroku. Poznański sąd apelacyjny utrzymał jednak w mocy wyrok dożywotniego więzienia dla Łukasza P. Została tylko kasacja wyroku. I z taką wystąpił mecenas Haładuda. Kasacja jest w takim przypadku była jednak mało prawdopodobna.
Sąd Apelacyjny właśnie oddalił kasacje jako całkowicie bezzasadną. Oznacza to, że Łukasz. P nie ma co liczyć na łagodniejszy wyrok. Może starać się o wyjście z więzienia po odbyciu 25 lat kary, czyli za 21 lat.
- W sądach pierwszej i drugiej instancji zapadła kara dożywocia, czyli eliminacyjna, która została orzeczona bez zwrócenia uwagi na to, że mój klient w pełni przyznał się do zabójstwa. Do tego składał szczegółowe wyjaśnienia wyrażając przy tym żal i skruchę – mówi mecenas Piotr Haładuda, obrońca Łukasza.
Mecenas Haładuda dodaje, że Łukasz to osoba z osobowością dysocjacyjną z zaburzeniami. Biegli uznali, że był świadom tego co robił. Zdaniem mecenasa Haładudy, Łukasz nie jest w pełni w stanie zrozumieć konsekwencji swego czynu. Ta osobowość dysocjacja mu to uniemożliwia.
– Weźmy dla przykładu osobę, która morduje cała rodzinę, przed sądem nie wyraża żadnej skruchy, nie przyznaje się obrażając sąd. I mamy osobę, która morduje jedną osobę, żałuje tego, wyraża skruchę, przyznaje się i składa szerokie wyjaśnienia. Wyrok zapad taki sam, a moim zdaniem nie powinien – mówi mecenas Haładuda.