Jak opisuje "Gazeta Wyborcza", do scen jak z horroru na zielonogórskim cmentarzu doszło ostatniego dnia listopada. Podczas pogrzebu 96-letniego mężczyzny, już po opuszczeniu trumny, jego syn spostrzegł w ziemi wydobytej z dołu, szczątki - jak się okazało - swojej matki. Rozpoznał ją po bujnych włosach, jakie zawsze miała. Oprócz głowy, widoczne miały być również inne kości.
Żałobnicy doznali szoku, ale do jeszcze większego popłochu miało dojść, kiedy jeden z grabarzy postanowił chwycić głowę i odłożyć ją obok spuszczonej do dołu trumny z 96-latkiem.
Polecany artykuł:
Jak czytamy na Gazecie Wyborczej, niektórzy ze zgromadzonych uciekli z cmentarza, jak się okazało, miał być wśród nich również ksiądz.
Jak to się stało, że doszło do takiego horroru? Przyczyną miały być oszczędności. Jak czytamy, zazwyczaj grób wykopują dwie ekipy - najpierw koparka kopie tylko do głębokości metra, a następnie grób pogłębiany jest ręcznie. W tym przypadku całość miała zostać wykopana tylko koparką.
Syn zgłosił na policję zbezczeszczenie zwłok matki.
Polecany artykuł: