Kryminalna komedia pomyłek rozegrała się w czwartek 12 listopada na jednym z zielonogórskich osiedli. Najpierw właściciel samochodu zauważył dwóch mężczyzn, którzy niezdrowo zainteresowali się jego samochodem. Zaniepokojony wezwał policję, która zjawiła się kilka minut później. Udaremnienie kradzieży okazało się proste, bo złodziej... sam się złapał.
Zielona Góra. Chcieli ukraść BMW. Byli tak pijani, że złapali się sami
" [...] dwóch kompletnie pijanych mężczyzn i zaklinowana ręka jednego z nich pomiędzy drzwiami, a dachem samochodu" - komentują policjanci, którzy zjawili się na miejscu. Panowie - 28 i 34-letni mężczyźni - najwyraźniej nabrali ochoty na kradzież po "paru głębszych", bo w chwili skoku na cudzą własność mieli w wydychanym powietrzu ponad dwa promile alkoholu.
Kiedy przyszło do konfrontacji z mundurowymi, mężczyźni - w tym sam zaklinowany - próbowali się jeszcze wywinąć, tłumacząc, że samochód jest ich własnością, a otwierają o w ten sposób, bo zgubili kluczyki. Na niekorzyść ich historii zadziałał jednak... prawowity właściciel, który w tym momencie pojawił się na parkingu z kluczykami w ręku.
Obydwaj mężczyźni zostali zatrzymani i trafili do policyjnego aresztu. Następnego dnia po wytrzeźwieniu obydwaj usłyszeli zarzuty usiłowania kradzieży z włamaniem do samochodu, przyznali się do winy i złożyli wyjaśnienia.
Co więcej, jak przyznają funkcjonariusze, zatrzymani są im doskonale znani. Już wcześniej byli notowani za przestępstwa przeciwko mieniu i odbywali za nie kary więzienia. 28-latek opuścił zakład karny niedawno – w związku z tym w czwartek działał w warunkach recydywy. Grożąca mu kara może być przez sąd podwyższona o połowę.
Za usiłowanie kradzieży z włamaniem grozi taka sama kara jak za dokonanie tego przestępstwa – od roku do 10 lat pozbawienia wolności.