Mężczyzna z podsłubickiej miejscowości Cybinka wyjechał do Niemiec w odwiedziny do córek. Tam, razem z rodziną, w Heinsbergu uczestniczył w ulicznej imprezie z okazji zakończenia karnawału. Być może wtedy doszło do zarażenia. Jak poinformował minister zdrowia Łukasz Szumowski, mężczyzna rejsowym autobusem wrócił do Polski, a potem z dworca swoim samochodem do domu. Gdy zaczął się źle czuć, zadzwonił do przychodni zdrowia, a tam uzyskał informację, że ma się skontaktować z służbami sanitarnymi. Od razu trafił do szpitala w Zielonej Górze, gdzie wykryto u niego koronawirusa.
Żona mężczyzny jest spokojna o stan zdrowia męża. - Nie ma powodu do zmartwień. Musi po prostu odpoczywać - mówi. Dodaje, że jej zdaniem wszystkie służby zadziałały błyskawicznie i sprawnie. - Duży szacunek dla tych osób - mówi kobieta. Ona sama została poddana kwarantannie. - Nigdzie nie mogę wychodzić, ponieważ po powrocie męża oczywiście miałam z nim kontakt - mówi. Kobiety nie opuszcza jednak optymizm. - Przekazuję wszystkim pozytywną energię - mówi żona zarażonego mężczyzny i dodaje, że najważniejszy jest teraz spokój i rozsądek.
Jej mąż jest znanym w Cybince byłym przedsiębiorcą. Kiedyś prowadził kantor, teraz wynajmuje lokale, których jest właścicielem.
Dotarliśmy też do zarażonego mężczyzny. Przebywa w izolatce, więc rozmawialiśmy z nim przez telefon. Pacjent na razie nie chce się wypowiadać, ale było słychać, że nie kaszle i nie oddycha ciężko.